Jest on oskarżony, wraz z bezpaństwowcem urodzonym w Rosji, Siergiejem R., o rozbój na młodym mężczyźnie. Świadek ten niespodziewanie zeznał w czwartek, że pokrzywdzony proponował mu 2 tys. zł za przedstawienie korzystnej dla niego wersji zdarzenia. Jak mówił, była to rozmowa "w cztery oczy". - Powiedziałem mu, że żadnych pieniędzy nie wezmę - mówił świadek, sąsiad pokrzywdzonego. Pokrzywdzony utrzymuje, że w lutym tego roku został pobity, i okradziony przez Siergieja R. i Aleksego K. Twierdzi, że skradli mu oni z portfela 3 tys. zł. Do zdarzenia miało dojść na ulicy w Białymstoku. W czwartek sąd chciał przeprowadzić konfrontację zeznań świadka i pokrzywdzonego, gdyż to, co mówił w śledztwie świadek, który widział zajście i rozmawiał po nim z pobitym mężczyzną, różniło się w niektórych szczegółach z tym, co powiedział pokrzywdzony. Do konfrontacji jednak nie doszło, bo pokrzywdzony po raz kolejny nie stawił się na rozprawę, policji nie udało się też dowieźć go do sądu. Według jej ustaleń, od maja mężczyzna ten nie przebywa w miejscu swego zamieszkania. Sąd przesłuchał więc dodatkowo świadka zdarzenia. A ten niespodziewanie powiedział o finansowej propozycji pokrzywdzonego. Pytany przez prokuratora, dlaczego wcześniej nie złożył takich zeznań, wyjaśnił, że ma zaniki pamięci, związane z pobiciem go osiem lat temu. W takiej sytuacji sąd postanowił przesłuchać tego świadka jeszcze raz, ale w obecności biegłego z zakresu psychologii i psychiatrii. Chodzi o to, że dostarczył on do sądu swoją dokumentację medyczną, z której rzeczywiście wynika, iż ma poważne neurologiczne problemy ze zdrowiem. Obaj oskarżeni od początku nie przyznają się do kradzieży. Siergiej R. powiedział na początku procesu, że kilka razy uderzył na ulicy pokrzywdzonego, bo ten był mu winny pieniądze, których nie chciał oddać. Aleksy K. zeznawał na pierwszej rozprawie (od której nie pojawia się w sądzie), że była to szarpanina, a nie pobicie. On również mówił, że pokrzywdzony był mu winny pieniądze.