Damian Knyba, to 26-latek, który robi błyskawiczną karierę w wadze ciężkiej. W półtora roku stoczył aż 10 zwycięskich walk, co pozwoliło mu się związać z grupą jednego z największych na świecie promotorów - Boba Aruma. W grudniu, na gali grupy Top Rank, Knyba już w drugiej rundzie zakończył pojedynek z Emilio Salasem. To efektowne zwycięstwo zwróciło uwagę znanego promotora. W rozmowie z Interią, utalentowany pięściarz zdradza kulisy podpisania kontraktu z prestiżową grupą. Michał Przybycień, Interia: - Jako pierwszy Polak, zostałeś podopiecznym grupy Top Rank. Jak to się udało? Damian Knyba: - Duży wpływ miała na to moja grudniowa walka na gali Top Rank. Mój menadżer, Łukasz Kownacki, szukał dla mnie walk na dużych galach w Stanach. Początkowo miałem walczyć w październiku lub listopadzie na gali PBC, ale coś nie wyszło i w grudniu wystąpiłem na gali Top Rank. Wtedy szybko pokonałeś Emilio Salasa. Twoja postawa miała decydujący wpływ na podpisanie kontraktu z grupą Boba Aruma? - Mieliśmy plan, aby dać jak najbardziej emocjonujący pojedynek i sprzedać jak najwięcej biletów. Udało się tego dokonać. Dzięki temu Top Rank samo odezwało się do nas. Podobała im się współpraca z nami. Zaproponowali nam kontrakt. Mój menadżer trochę z nimi ponegocjował i udało się podpisać kontrakt. Jaki plan na twoją karierę ma grupa Top Rank? - Jeśli z mojej strony będzie wszystko w porządku, będę dawał dobre walki i sprzedawał bilety, to oni będą otwarci, a my będziemy mogli proponować przeciwników. Jeśli nie będzie szło po naszej myśli, to trzeba będzie podejmować większe ryzyko i trudniej będzie wypłynąć na szerokie wody. Czy podpisanie kontraktu z grupą Top Rank oznacza, że będziesz kontynuował karierę za oceanem i nie planujesz walk w Polsce? - Tak, będę walczył już tylko w Stanach. Planujesz przeprowadzić się tam na stałe? - Planujemy w tym kierunku działać. Teraz jeszcze trenuję w Polsce. Tutaj rozpocznę przygotowania, najbardziej skupiając się na przygotowaniu fizycznym. Do Stanów wylecę na sparingi, gdy będzie zbliżała się walka. - Dodatkowo, teraz skupiamy się na technice. Ostatnio zaniedbałem trochę podstaw i trener mnie poprawia. W Stanach będzie już okres sparingowy i przygotowania stricte do walki. Jak będą wyglądały twoje przygotowania za oceanem? - Będę toczył sparingi. W Polsce ciężko znaleźć sparingpartnerów w mojej wadze. Tam jest dużo większy wybór. Jest sporo miejscowych zawodników. Myśleliśmy, żeby też kogoś tam sprowadzić, ale musimy poczekać, bo nie jest potwierdzony rywal, a sparingpartnerów zazwyczaj dobiera się pod rywala. Kiedy masz zaplanowaną pierwszą walkę w nowych barwach? - W okolicach kwietnia. Na początku lutego planuję wylecieć do Stanów. Pierwszy zawodowy pojedynek stoczyłeś w czerwcu 2021 roku. W półtora roku stoczyłeś aż 10 pojedynków. Skąd takie wysokie tempo? - Głównym powodem było to, że nie mam dużego doświadczenia amatorskiego. Chcieliśmy się szybko rozwijać. Miałem cały czas być aktywny. - Jednak były też minusy takiego podejścia. Ciężko dobrze się przygotować do każdej walki. Na pewno teraz trochę zwolnimy to tempo. Chciałeś szybko przeskoczyć na wyższy poziom i zwrócić na siebie uwagę dużych promotorów? - Generalnie plan był taki, żeby szybko nabrać doświadczenia, zrobić szybki progres i wejść w boks zawodowy jak najlepiej. Tym bardziej, że na początku ci rywale nie byli z najwyższej półki. Ostatecznie wszystko fajnie wyszło. Zrobiłeś szybki progres w krótkim czasie. Jak zaczęła się twoja zawodowa kariera? - Kiedy wygrałem młodzieżowe mistrzostwa Polski, Łukasz Kownacki (brat Adama Kownackiego, menadżer bokserski) napisał do mnie na Facebooku i zaprosił na turniej amatorski Ringmasters, do Nowego Jorku. Zgodziłem się i poleciałem. Pierwszą walkę wygrałem. Później rywalizacja została przerwana przez pandemię koronawirusa. - Pomagałem też Adamowi Kownackiemu w sparingach do pierwszej walki z Robertem Heleniusem. Fajnie się tam pokazałem. Łukaszowi podobało się moje podejście do treningów, mój charakter i zaproponował współpracę.