Interesujący jest zwłaszcza początek oświadczenia, w którym Jeżewski podnosi ważną sprawę. - Jako osoba najbardziej zainteresowana w tej sprawie, do dnia dzisiejszego, nie otrzymałem jakiegokolwiek oficjalnego dokumentu, potwierdzającego wykrycie substancji zabronionych w moim organizmie - zżyma się Nikodem Jeżewski, któremu grozi od dwóch do czterech lat zawieszenia.Pięściarz z całą stanowczością podkreślił, że nigdy świadomie nie stosował substancji zabronionych. Cały czas czeka na oficjalne dokumenty, które potwierdzą ewentualne naruszenie przepisów antydopingowych.- Wówczas podejmę wszystkie przysługujące mi środki prawne, celem wyjaśnienia sprawy, a w szczególności skorzystam z prawa badania próbki "B" - zawyrokował. - Podmiotem zlecającym badania był organizator zawodów, więc to organizator zarządza wynikami badań. My, jako Komisja, nie otrzymujemy tych wyników. Byliśmy odpowiedzialni za pobranie próbek, dostarczyliśmy je do laboratorium i na tym zakończyła się nasza rola. Laboratorium udostępniło wyniki organizatorowi gali. To organizator w tej chwili zarządza tymi wynikami, w tym sensie, że będzie informował zawodników o tym, że wykryta została substancja zabroniona oraz, że mają możliwość przeprowadzenia analizy próbki "B" - wyjaśnił Michał Rynkowski, dyrektor Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Ty też możesz pomóc! Czekamy na Twoje wsparcie na pomagam.interia.pl!