Billy Miske, który mierzył 180 cm wzrostu, karierę w ringu zaczynał w wadze średniej. Następnie z powodzeniem walczył w półciężkiej i w końcu w niezwykle prestiżowej ciężkiej, w której odnosił wiele sukcesów. Miske urodził się pod koniec XIX wieku w Saint Paul w stanie Minnesota. Od młodości zajmował się boksem i w wieku 19 lat zadebiutował na profesjonalnym ringu. Boks był całym jego życiem Kochał boks i ciężko trenował, znikając wieczorami na siłowni. Boks był nie tylko jego pasją, ale także jedynym źródłem utrzymania. Amerykanin wyróżniał się dużą szybkością i nokautującym ciosem - cechami, które rzadko łączą się w wadze ciężkiej. Fani nazywali Miske "The Saint Paul Thunderbolt" ("Piorunem z Saint Paul"). To był też jego pseudonim ringowy. Początek przygody z zawodowym boksem nie był dla niego zbyt udany. Z czasem jednak wkroczył na zwycięską ścieżkę. Zanim w 1918 roku stanął do walki z wielkim Jackiem Dempseyem, mierzył się z takimi sławami jak: Jack Johnson, Harry Greb, Battling Levinsky i Tom Gibbons. W maju 1918 roku Miske, który tak naprawdę nazywał się William Arthur Miske, stanął przed życiową szansą. Zmierzył się ze zmierzającym po tytuł mistrza świata Jackiem Dempseyem. I choć walkę przegrał z późniejszym królem wagi ciężkiej i ikoną lat 20. ubiegłego wieku, to jednak pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Straszliwa diagnoza. Usłyszał wyrok Wydawało się, że świat stanął u jego stóp. Za walkę zarobił solidne pieniądze. W tym samym roku poślubił też Mary. Szykowała się świetlana kariera i rodzinne szczęście. Ale wydarzyła się tragedia, która zniweczyła marzenia młodego boksera. Lekarze postawili straszną diagnozę. Okazało się, że Miske zmaga się z chorobą Brighta. To współcześnie kłębuszkowe zapalenie nerek. Na początku XX wieku choroba ta była uważana za nieuleczalną. Lekarze wydali zatem wyrok. Uznali, że Miske nie będzie żył dłużej niż pięć lat. Nie trzeba dodawać, że zabronili mu uprawiania boksu. Zejście z ringu nie było jednak wcale tak prostą sprawą. Oczywiście Miske zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, ale wiedział też, że przed nim zaledwie kilka lat życia. Tymczasem, choć nieźle zarabiał w ringu, to jednak miał problemy finansowe poza nim. Miske miał salon samochodowy. Jak się jednak okazało, klienci wykorzystywali jego ufność, brali auta "na kredyt" i nie spłacali ich później. To spowodowało, że dług jego firmy sięgnął 100 tysięcy dolarów. O sytuacji tej pięściarz nie poinformował rodziny. Nie powiedział też nic żonie o śmiertelnej chorobie. Postanowił, że nie na rodzinie popaść w biedę i będzie nadal walczył. Nie trenował, ale walczył Odkąd dowiedział się o chorobie, stoczył w ringu jeszcze 30 walk. Choć nie trenował, bo zdrowie mu na to nie pozwalało, to dostał szansę pojedynku o mistrzostwo świata. To był rewanż na Dempseyu we wrześniu 1920 roku. Na tej walce zarobił krocie, ale cena była ogromna. Dempsey znokautował Miske w trzeciej rundzie. Była to pierwsza walka o tytuł wagi ciężkiej transmitowana w radiu i był to jedyny raz, kiedy Miske został znokautowany. - Czułem, że to nie był ten sam bokser. Ale poprosił mnie o tę walkę, bo potrzebował pieniędzy. Billy był psychicznie złamany. Chciałem go znokautować w pierwszej rundzie. Na początku nie wszystko się udało, ale w trzeciej rundzie osiągnąłem cel - powiedział Dempsey po walce. Środki zarobione na walce z mistrzem świata zapewniły mu spokojne życie na wiele miesięcy. Wiedział, że umrze, ale wyszedł na ostatnią walkę. Zrobił to dla rodziny Jesienią 1923 roku stan Miskego znacznie się pogorszył. Tak naprawdę niewiele mógł już jeść. Lekarze poinformowali go, że zostało mu około trzech miesięcy życia. Wiedział, że zbliżające się święta Bożego Narodzenia będą jego ostatnimi. Nie chciał, by ten czas rodzina spędziła w biedzie, bo powoli środki, jakie zarobił, zaczęły się wyczerpywać. Choć z powodu pogarszającego się stanu zdrowia nie walczył w ringu od dziewięciu miesięcy, postanowił jednak poszukać kolejnej walki. Udał się zatem do agenta Jacka Reddy'ego i poprosił go o znalezienie mu rywala. "Stary, niebawem umrę, ale potrzebuję jeszcze jednej walki! Chcę dać Mary i dzieciakom jeszcze jedne radosne święta. Kolejnych takich już nie będą miały. Załatw mi tę cholerną walkę!" - miał powiedzieć Miske do Reddy'ego. Ten zaproponował mu walkę z Billem Brennanem, z którym wygrał jeszcze przed chorobą, choć zaznaczył, że to będzie szalony pomysł. Na to Miske miał mu odpowiedzieć: "Lepiej umrzeć w ringu niż czekać na śmierć w bujanym fotelu". Do walki w końcu doszło. Miske i Brrennan skrzyżowali rękawice 7 listopada 1923 roku. Na wadze pojawił się wyczerpany. Był znacznie lżejszy od rywala. To jednak nie dziwi. Niewiele jadł i nie trenował. Rodzinie mówił, że oszczędza siły na kolejną walkę. Mimo tego, że Miske słaniał się na nogach, to jednak toczył wyrównany pojedynek przez trzy rundy. W czwartej sensacyjnie posłał Brennana na deski. Za zwycięstwo Miske dostał 2400 dolarów. Od razu zakupił prezenty świąteczne. Kupił do domu piękne meble, a to co zostało, przelał na konto żony. W spokoju mógł spędzić święta. W wigilijny poranek polował na kaczki, a wieczorem spędził czas z rodziną. Wieczorem Miske zaczął się czuć gorzej. Ból był niesamowity. Chciał oszczędzić cierpienia rodzinie i poprosił swojego agenta, by zabrał go z domu. Trafił do szpitala, w którym pierwszy raz wyznał żonie, że jest śmiertelnie chory. Kilka dni później już nie żył. Zmarł 1 stycznia 1924 roku. Miał 29 lat. Świat zapamiętał go jako wielkiego wojownika. W swojej karierze stoczył 101 walk, z których 72 wygrał, w tym 33 przez nokaut. W 2010 roku trafił do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu.