18 maja w saudyjskim Rijadzie doszło do wyczekiwanej ćwierć wieku walki unifikacyjnej w wadze ciężkiej. Przez długie lata było to niemożliwe z różnych względów, chociażby zupełnie ludzkich - wystarczy przytoczyć fakt, że bracia Kliczkowie nie chcieli się ze sobą pojedynkować. W niezwykle medialnej konfrontacji Ołeksandr Usyk wygrał na punkty z Tysonem Furym 115:112, 114:113, 113:114) i stał się posiadaczem pięciu pasów (WBC, WBA, WBO, IBF, IBO). Ukrainiec zostawił po sobie dużo lepsze wrażenie. Nieco gorzej wszedł w początek, ale zwłaszcza "środkowe" rundy należały do niego. Zwłaszcza w dziewiątej "Król Cyganów" mocno chwiał się na nogach. Według komentatorów zasłużył na porażkę. Może ją sobie powetować 21 grudnia, bo na wtedy zakontraktowano rewanż. Brytyjczyk zaczął już w swoim stylu wygłaszać teorie na temat tamtej walki oraz tej nadchodzącej pod koniec roku. Zabrał głos na swoim kanale na YouTube. Wszyscy wiedzą, że lubi podgrzać atmosferę, nie inaczej było tym razem. Tyson Fury o przegranej walce z Usykiem: "Jak z bokserem amatorem" - W ósmej rundzie zadał dobry cios i rozwalił mi nos, w dziewiątej wygrał 10-8, dałem mu jeszcze dziesiątą, ale poza nimi żadnej innej. Walka z Usykiem była o wiele łatwiejsza niż myślałem. Ludzie mówili, że jest trudnym zawodnikiem do trafienia, a ja podpalałem go kombinacjami czterech ciosów i śmiałem się z niego. Mój problem w tej walce polegał na tym, że prawdopodobnie za dobrze się bawiłem. To było chyba zbyt łatwe. Było tak, jakbym walczył z lokalnym bokserem amatorem. Za bardzo mi się to podobało, wygłupiałem się i zapłaciłem za to najwyższą cenę w dziewiątej rundzie - dodał, cytowany przez Talksport.com. Przypomnijmy, że we wspomnianej dziewiątej odsłonie był liczony przez sędziego, mimo że nie padł na deski. Wydaje się, że arbiter oraz liny uratowały go przed nadchodzącym knockdownem. Dodajmy, że w stawce rewanżu może nie być już pasa IBF, który prawdopodobnie zostanie zabrany Usykowi i przekazany Danielowi Dubois. We wrześniu ma z nim zawalczyć Anthony Joshua.