Partner merytoryczny: Eleven Sports

Niemiec zdemolowany przez polskiego mistrza, a teraz to! Niesłychane, co zrobił po czterech latach

O walce Krzysztofa Głowackiego z Marco Huckiem nigdy nie zapomną kibice polskiego boksu, bo na ringu w Newark dokonał się spektakularny zwrot akcji. Tyle tylko, że wspomniane wydarzenia w Stanach Zjednoczonych miały miejsce w 2015 roku, a więc przed blisko dekadą. W 2020 roku wydawało się, że były niemiecki mistrz już na dobre zakończył karierę, tymczasem przed kilkudziesięcioma godzinami rodowity Serb wrócił na ring w Neukoelln walką z 36-letnim Grekiem Evgeniosem Lazaridisem. Jak spisał się Huck?

Krzysztof Głowacki w sierpniu 2015 roku pokonał przed czasem Marco Hucka na oczach rozentuzjazmowanej publiczności w amerykańskiej hali
Krzysztof Głowacki w sierpniu 2015 roku pokonał przed czasem Marco Hucka na oczach rozentuzjazmowanej publiczności w amerykańskiej hali/ELSA / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP/AFP

Pojedynek, do którego doszło dziewięć lat temu w Prudential Center w Newark, czyli królestwie byłego mistrza świata Tomasza Adamka, w jednej chwili niesamowicie wywindował popularność Krzysztofa Głowackiego. I sprawił, że o urodzonym w Wałczu pięściarzu usłyszało mnóstwo kibiców, nie tylko stricte polskiego boksu.

Marco Huck wrócił na ring. Cień zawodnika z najlepszych lat

Charakterny "Główka" kapitalnie odwrócił losy pojedynku z Marco Huckiem, w którym stawką był należący do reprezentanta Niemiec pas mistrza świata federacji WBO w kategorii junior ciężkiej. Niemiecki pięściarz pochodzenia bośniackiego, urodzony w Serbii, zapłacił bardzo wysoką cenę za to, że przed pojedynkiem niespecjalnie cenił klasę sportową polskiego pretendenta. Wydawało mu się, że to będzie bułka z masłem...

Pierwszy w opresjach znalazł się nasz zawodnik, gdy w szóstej rundzie wylądował na deskach. Ale prawdziwa karuzela emocji nastała w końcówce zakontraktowanego na dwanaście rund pojedynku. Gdy już wydawało się, że zraniony przez Hucka Głowacki za chwilę ciężko padnie na deski ringu i przegra przed czasem, Polak pokazał, że ma niesamowitą psychikę i determinację. Zraniony wcale nie schował się za podwójną gardą i nie czekał na wyrok, ale w jednej chwili sam przeszedł do huraganowych ataków, co okazało się doskonałym posunięciem. Zadając ciosy na głowę Niemca po raz pierwszy w 11. rundzie rzucił go na deski, a za moment dokończył dzieła zniszczenia. Doskoczył do rywala, znów potężnie go trafił i tylko liny sprawiły, że Huck nie wypadł poza obręb ringu. W tak iście hollywoodzkim stylu Polak odwrócił losy pojedynku, wygrał przez nokaut i został nowym królem kategorii criuser.

Rewanż Usyk-Fury zaplanowany na 21 grudnia. WIDEO/Associated Press/© 2024 Associated Press

Dzisiaj "Główka" jest pełnoprawnym zawodnikiem MMA, swoją drogą niedawno popisał się równie spektakularnym nokautem w swoim najlepszym stylu, a Huck... Wydawało się, że jego kariera dobiegła końca w 2020 roku, gdy na punkty pokonał Dennisa Lewandowskiego.

Niemiecki "Kapitan" wygrał jednogłośnie na punkty

Tymczasem minęły niespełna cztery lata i mieszkający w Berlinie 39-latek (43-5-1, 28 KO) otworzył jeszcze jeden rozdział w swojej zawodowej karierze. Bokserską rdzę postanowił zrzucił w walce z młodszym o trzy lata Grekiem Evgeniosem Lazaridisem (19-6, 13 KO). Pojedynek stoczony na gali w dzielnicy Berlina zakończył się punktowym zwycięstwem "Kapitana". Po dziesięciu rundach Huck na kartach wszystkich sędziów wygrał 97:93.

To nie była jednak walka, po której Huck wysłałby sygnał najlepszym pięściarzom kategorii cruiser, że powinni się obawiać kiedyś często nokautującego rywali zawodnika. Wyraźnie widać było, że nawet ktoś taki, jak Niemiec, nie jest w stanie oszukać czasu, zwłaszcza po tak długiej przerwie.

Marco Huck/
Krzysztof Głowacki/
Marco Huck (z prawej)/
INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem