Wokół reprezentantki Tajwanu narosło w trakcie igrzysk w Paryżu sporo kontrowersji. Dotyczyły one zasadności startu pięściarki, którą rok wcześniej wykluczono z udziału w mistrzostwach świata. Oświadczenie w sprawie wydał nawet Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Podobne zamieszanie wywołał udział reprezentantki Algierii, Imane Khelif. Ona w odpowiedzi na medialne ataki sprawiedliwości zamierza szukać w sądzie. Lin Yu-Ting sięgnęła po złoto, w decydującym pojedynku rozprawiając się z Julią Szeremetą. Nasza duma walczyła ambitnie, lecz w opinii sędziów wyraźnie ustępowała przeciwniczce. Ta w ojczyźnie stała się prawdziwą bohaterką. Została powitana z honorami, a media bacznie śledzą każdy jej krok. Jak się okazuje, wyczyn 28-latki został też sowicie wynagrodzony finansowo. Wielkie pieniądze dla Lin Yu-Ting "Central News Agency" poinformowała, że pięściarka otrzymała od jednej z firm telekomunikacyjnych nagrodę w wysokości ponad 3 milionów dolarów tajwańskich (w przeliczeniu - około 100 tysięcy dolarów amerykańskich, ok. 386 tysięcy złotych). Nagrodzeni zostali też pozostali medaliści olimpijscy z tego kraju - para badmintonistów, Lee Yang i Wang Chi-lin która również zdobyła złoto otrzymała nagrodę w tej samej wysokości, zaś piątka innych olimpijczyków, którzy sięgnęli po brązowe medale otrzymała po 800 000 dolarów tajwańskich.