Na walkę Tysona Fury’ego z Ołeksandrem Usykiem czekał cały bokserski świat i w tym stwierdzeniu nie ma ani krzty przesady. Na to co dzieje się w Rijadzie zerkały nawet osoby niezainteresowane sportem. Stało się tak, ponieważ wydarzenie zdominowało pierwsze strony najważniejszych gazet. W XXI wieku jeszcze nigdy nie walczono o niekwestionowane mistrzostwo wagi ciężkiej. Ostatnio z wszystkich możliwych pasów królewskiej kategorii w 1999 roku cieszył się Lennox Lewis. Brytyjczyk pokonał wtedy Evandara Holyfielda. Przed szansą na historyczne osiągnięcie w miniony weekend stanął więc kolejny z Wyspiarzy. Na pierwsze problemy Tyson Fury natrafił jednak w trakcie przygotowań. Jeden ze sparingów zakończył się dla niego poważnym rozcięciem łuku brwiowego. Walkę z Usykiem z tego powodu odwołano. "Jestem absolutnie zdruzgotany po tak długich przygotowaniach do tej walki, byłem w doskonałej formie. Szkoda mi wszystkich zaangażowanych w to wielkie wydarzenie" - poinformował zdruzgotany 35-latek. Usyk wrócił do gry i prawie znokautował Fury’ego Obaj panowie w końcu zmierzyli się parę miesięcy później, w nocy z 18 na 19 maja. Od początku w ringu działo się co niemiara. W szóstej rundzie wydawało się, że Tyson Fury jest już o krok od zwycięstwa, po tym jak jeden z jego ciosów zachwiał Ukraińcem. Obywatel naszych wschodnich sąsiadów wraz z biegiem czasu wrócił jednak do gry i w dziewiątej odsłonie to on był o krok od znokautowania przeciwnika. Brytyjczyka uratował gong oznaczający powrót do narożników. Żaden z bokserów nie myślał o przedwczesnym końcu pojedynku. Usyk z Furym wytrwali w ringu ponad pół godziny i zwycięzcę wytypowali sędziowie. Ci nie byli jednomyślni. Dwóch z nich wskazało na Ukraińca, który został niekwestionowanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Werdykt nie spodobał się pokonanemu. "Król Cyganów" przed pójściem na oficjalną konferencję prasową nie gryzł się w język. "Wydaje mi się, że wygrałem tę walkę. Że większość rund zapisałem na moją stronę" - oznajmił. Innego zdania byli eksperci z jego ojczyzny. Tyson Fury już w domu. Czekały na niego obowiązki Na wspomnianym przez nas spotkaniu z dziennikarzami Tyson Fury zdradził plany na najbliższe tygodnie. "Wrócę do domu. Zjem trochę dobrego jedzenia, wyjdę z psem i spędzę czas z rodziną" - powiedział w swoim stylu. We wtorek okazało się, że wybitny pięściarz nie rzucił słów na wiatr. Rzeczywiście ekspresowo wrócił do domu. Fakt ten nie uszedł uwadze fotoreporterów. "The Sun" już dotarło do zdjęć przedstawiających boksera wykonywującego obowiązki domowe. Towarzyszy mu w nich żona, która jest jego ogromnym wsparciem. "Od razu przywróciła go do pracy" - napisano w artykule. Brytyjczyk dzięki wielu obowiązkom pewnie szybko zapomni o przegranej walce. Tyson Fury powoli pewnie też zacznie się skupiać na rewanżu. Ten wstępnie zaplanowano na październik, także w stolicy Arabii Saudyjskiej.