Od pierwszego gongu 29-letni Walijczyk narzucił szalone tempo i zasypywał Niemca dziesiątkami ciosów. Braehmer schował się za szczelną gardą i celnie odpowiadał - jego uderzenia były znacznie mocniejsze, ale po prostu zadawał ich zbyt mało. Kolejne rundy były bardzo wyrównane, punktowanie ich zależało od gustu sędziów. Przez pięć pierwszych starć to jeden, to drugi zyskiwał drobną przewagę. W końcu wiek upomniał się o Braehmera. W szóstej rundzie Cleverly złapał odpowiedni rytm i zaczął trafiać z coraz większą skutecznością. Optycznie wydawało się, że zaczyna przełamywać Niemca. Być może mistrz miał mały kryzys albo chciał nieco odpocząć. Druga część walki zapowiadała się pasjonująco, ale blisko 38-letni Braehmer nieoczekiwanie poddał się w narożniku. Chwilę później okazało się, że odniósł kontuzję. Możliwy będzie rewanż, ale przeczucie mówi, że w nim Cleverly wygra ponownie. - Mam dziś 29 lat, to moje drugie panowanie na tronie. Byłem za młody, gdy zdobyłem pierwszy tytuł w wieku 24 lat, teraz z radością wchodzę w kolejny etap kariery - mówił szczęśliwy Walijczyk tuż po zdobyciu pasa WBA regular wagi półciężkiej w wywiadzie dla SkySports.