Starcie 38-letniego Wacha z młodszym o trzy lata Moliną nie będzie pojedynkiem wirtuozów królewskiej kategorii wagowej, ale starciem prawdziwych ciężkich, którzy dysponują nokautującym uderzeniem. A właśnie takie emocje, związane z odwróceniem losów pojedynku i jego spektakularnym zakończeniem, są solą w najcięższej dywizji boksu zawodowego. Naprzeciwko siebie stanie dwóch rosłych pięściarzy, z przewagą w gabarytach rzecz jasna na korzyść mierzącego 202 cm wzrostu Polaka. Obaj wracają na ring po porażkach. Wach z powodu kontuzji musiał przełknąć gorycz przegranej przez techniczny nokaut w USA z Jarrellem Millerem. Z kolei Molina okazał się słabszy od rodaka Dominika Breazeale’a, czyli pogromcy innego bohatera gali w stolicy Izu Ugonoha, nie wychodząc do dziewiątej rundy. W przypadku Wacha kibice tym bardziej żałowali porażki przed czasem, że były rywal Władymira Kliczki zaprezentował się najlepiej od kilku lat. Przede wszystkim w końcu uruchomił ręce, które w wielu poprzednich pojedynkach służyły mu praktycznie tylko do trzymania gardy i wyłapywania ciosów rywali. W efekcie, w listopadzie ubiegłego roku, niepokonany "Big Baby" musiał się trochę napocić, by dopisać do swojego bilansu kolejne zwycięstwo przez TKO. Molinę nie trzeba przedstawiać polskim fanom boksu, bo jest on ostatnim pogromcą Tomasza Adamka z kwietnia 2016 roku. Amerykanin pokonał "Górala" w Tauron Arenie Kraków decyzją sędziego ringowego, który po nokdaunie nie dopuścił Polaka do kontynuowania pojedynku w 10. rundzie. Faktem jest, że nasz pięściarz wyraźnie prowadził na punkty, ale nadrzędną rolą sędziego jest chronienie zdrowia pięściarzy, a nie kalkulowanie, czy komuś tym posunięciem odbiera się zwycięstwo na punkty. Po tym werdykcie na głowę Leszka Jankowiaka wylano wiadro pomyj, lecz arbiter nie mógł podlegać żadnej karze, bo postąpił w ramach przepisów. Dziś wielu sympatyków ma obawy, czy z uwagi na mało efektowne style Wacha i Moliny, w najważniejszym pojedynku gali nie będzie wiało nudą. Wach zapewnia, że zna rangę wydarzenia i zdaje sobie sprawę, jak dużo odpowiedzialność spoczywa na jego barkach. Drugą przesłanką jest długi czas na przygotowania, jaki od organizatorów "Narodowej Gali Boksu" otrzymał Amerykanin. To daje nadzieję, że "Drummer Boy" przyleci do Polski w bardzo dobrej formie i razem z Polakiem zafundują ciekawe widowisko. Nazwisko rywala poznał także Artur Szpilka, który jeszcze niedawno miał rozterki, czy pozostać w boksie czy przejść do mieszanych sztuk walki. Klamka zapadła, "Szpila" jeszcze chce realizować się w ringu i podjął próbę odbudowania kariery. Na początek nie zmierzy się z żadnym gigantem, tylko z doświadczonym 42-letnim Dominickiem Guinnem. Amerykanin zapracował na miano twardego zawodnika, ale nie dysponuje nokautującym ciosem, na czym zależało prowadzącemu karierę pięściarza promotorowi Andrzejowi Wasilewskiemu. Szpilka odgraża się, że zmiana trenera na Andrzeja Gmitruka tchnęła w niego nowe życie i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Po raz ostatni były pretendent do tytułu mistrza świata cieszył się ze zwycięstwa w sierpniu 2015 roku, gdy w Newark pokonał przeciętnego Yasmany'ego Consuegrę. Guinn nigdy nie przegrał przed czasem, a boksował m.in. z Kubratem Pulewem, Tomaszem Adamkiem, czy po raz ostatni z Hughie'em Furym. Podczas "Narodowej Gali Boksu" na ring po porażce wróci także Izu Ugonoh. Rywalem naszego rodaka będzie Kameruńczyk Fred Kassi, czyli ostatni przeciwnik Adamka. Wydarzeniem będzie także obecność na gali najsłynniejszego na świecie bokserskiego anonsera w osobie Michaela Buffera ze Stanów Zjednoczonych. Mistrz w swojej profesji ma wywołać do narożników bohaterów aż czterech pojedynków, w tym Wacha, Szpilkę, Ugonoha i mistrzynię świata federacji WBC Ewę "Tygrysicę" Piątkowską. AG