Dla "Szpili" starcie z Guinnem było ostatnią szansą powrotu do walki o wysokie cele. - Jeśli przegra po raz trzeci, to ja jako jego promotor pierwszy doradzę mu zakończenie kariery - zapowiadał Andrzej Wasilewski. Szpilka nie miał lekko z rosłym, choć leciwym Amerykaninem, ale pokazał dojrzałość taktyczną i zasłużenie wygrał.- Przeboksowałem 10 rund i wróciłem po ciężkim dla mnie okresie, gdy przeżywałem załamanie - cieszył się pięściarz pochodzący z Wieliczki.Artur zadebiutował pod skrzydłami świetnego trenera Andrzeja Gmitruka.- Stosowałem żelazną taktykę. Trener Gmitruk uczulał mnie: "Artur, nie boksuj, bo on poluje na prawy polował na podwójny atak. Czekałem, myślałem że go trafie lewym, ale się nie udało. Po walce Dominick powiedział mi, że byłem szybki i nikt go nie posadził na deskach tak jak ja. Fajne, choć to zawodnik już bliski końca kariery - cieszył się "Szpila". - Cieszę się z powrotu, byłem w ciężkiej d..., ale wróciłem. Chwalił rywala. - Był mądry, inteligentny w ringu. Raz mnie trafił w prawym, nie byłem zamroczony, ale trener i tak mnie zgromił: "K... widzisz!? On tylko na to czeka" - opowiadał krewki zawodnik. Zmiana trenera najwyraźniej wyszła mu na dobre. Wszak Gmitruk to nie byle kto, tylko trener, który na światowy szczyt wyprowadził m.in. Tomasza "Górala" Adamka. - Andrzej ma takie coś w głowie, że potrafi przekazać swe uwagi. "Prawy, prawy!" - wołał, jego uwagi słyszałem cały czas i się do nich stosowałem - przyznał Artur. Po przeprowadzce do nowego domu, co nastąpiło ponad tydzień przed galą, "Szpila" nie wziął wagi i nie sprawdzał masy ciała. - Wcześniej ważyłem 110 kg, a gdy w końcu na niej stanąłem i zobaczyłem 111,5 kg, to się zdziwiłem - nie krył "Szpila". - Grunt, że walka się udała. MB, AG