- Przedstawię wam swoją wersję. Po walce z Joshuą wykryto u mnie obecność deksametazonu. Wysłałem wtedy UKAD wszystkie dokumenty. Ten środek znalazł się u mnie, gdy przyjmowałem B-12. Udowodniłem to. Przez trzynaście lat byłem badany na całym świecie oraz objęty wyrywkowymi badaniami organizacji VADA. Nigdy nie miałem pozytywnego wyniku - mówi dwukrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej oraz pogromca Tomka Adamka. - Byłem od początku szczery z UKAD i przedstawiłem środki, jakich używałem podczas przygotowań do walki z Joshuą. Nie opowiadałem bzdur o zatrutym mięsie, tylko pokazałem, skąd zakazana substancja wzięła się w moim organizmie i wziąłem to wszystko na klatę. Oni przez półtora roku nie zrobili nic, aż nagle porozsyłali tą wiadomość do wszystkich mediów i ukarali mnie dwuletnią dyskwalifikacją. Jak to możliwe, że inni szprycują się najgroźniejszymi sterydami i dostają karę po trzy, czasem sześć miesięcy, a ja dostałem dwa lata, choć ten związek dostał się do mojego organizmu z B-12? Zrobili ze mnie oszusta i przedstawili taką wersję całemu światu. Biorę pełną odpowiedzialność za tą wpadkę, ale nie przyjmowałem świadomie nic zakazanego, co zresztą udowadniałem brytyjskiej agencji. Wytłumaczcie mi tylko, jak w takim razie mogę dostać maksymalną karę za coś takiego? - denerwuje się Molina.