Ryan Garcia na przestrzeni ostatnich dni był bardzo aktywnym bokserem w przestrzeni publicznej i to w negatywnym tego słowa znaczeniu. Miesiąc temu Amerykanin stworzył nieśmieszny (choć w jego mniemaniu śmieszny) żart, w którym oznajmił w mediach społecznościowych, że... nie żyje. Ojciec pięściarza na szczęście szybko zdementował tego "psikusa". Na tydzień przed galą z kolei "King" wrzucił na Instagram dziesiątki dziwnych postów, a dzień później je usunął. Szczyt absurdów dopiero nadchodził. Do bezpośredniego spięcia pomiędzy Haneyem i Garcią doszło w czwartek na szczycie popularnego wieżowca Empire State Building. Wówczas panowie spotkali się oko w oko. Po szybkich prowokacjach niepokonany wówczas "The Dream" nie wytrzymał i odepchnął oponenta. Skandal w walce o mistrzostwo świata. Kompromitacja na całego. Gigantyczna kara, pas wycofany Największy skandal miał jednak miejsce podczas ceremonii ważenia. Jak się okazało Ryan Garcia przekroczył limit wagowy aż o 1,45 kilograma i pozbawił się kilku rzeczy. Po pierwsze, nawet w wypadku wygranej nie odbierze Haney'owi pasa mistrzowskiego, po drugie musiał oddać rywalowi aż 1,5 mln dolarów. Co więcej, Amerykanin pokazał, jak bardzo kpi z wydarzenia i w trakcie ważenia wypił na scenie piwo. W końcu przyszedł moment, w którym mogły przemawiać tylko pięści, a wszystkie inne głupoty nie miały miejsca przebicia. Zdecydowanym faworytem starcia był Devin Haney, ale to nie pod jego dyktando rozpoczęła się walka. Garcia zaczął bardzo agresywnie, trafił kilka razy, przez co zszokował przeciwnika swoją postawą. Później "The Dream" odzyskał kontrolę nad pojedynkiem i pewnie zwyciężył kilka następnych rund. Jednak nie na długo, bo w szóstej odsłownie inicjatywę ponownie przejął pięściarz z Victorville. Chwilę później doszło do pierwszego zaskoczenia tego wieczoru, Garcia ruszył z natarciem i powalił rywala na deski. Ryan Garcia zszokował bokserski świat, ale pasa nie będzie Od tamtej pory starcie miało bardzo wyrównany przebieg do momentu aż zaczęły się dwucyfrowe rundy. W 10. starciu "King" znowu uderza piekielnym ciosem i Haney drugi raz jest liczony. Jak się później okazało nie było to ostatnie spotkanie z deskami zawodnika z San Francisco. 25-latek leżał także w 11. rundzie, kiedy to dostał potężnym hakiem. Skończenie boju było naprawdę bliskie, ale "The Dream" za wszelką cenę chciał dotrwać do końca. Ostatnia runda była pełna klinczu i tym sposobem pięściarze dotarli do decyzji sędziowskiej. Wszyscy trzej arbitrzy punktowali to starcie inaczej 112-112, 114-110 i 115-109 dla Garcii. Zatem Ryan Garcia został pierwszym pogromcą Devina Haneya, ale przez swój wybryk nie zabrał mu pasa mistrzowskiego.