Grzegorz Skrzecz nie żyje - taka przykra informacja obiegła media 15 lutego. Medalista mistrzostw świata i mistrzostw Europy w boksie, aktor filmowy oraz trener, popularyzator pięściarstwa zmarł w wieku 65 lat. "Nie żyje wspaniały bokser Grzegorz Skrzecz.Urodził się w Warszawie 25.08.1957.Olimpijczyk z Moskwy, brązowy medalista MS 1982(Monachium), brąz ME Warna 1983, 5xmistrz Polski,3x drużynowy MP(Gwardia W-wa).Stoczył 236 walk(204 W-1 rem-31 por).Spoczywaj Grzesiu w spokoju" - przekazał we wpisie w mediach społecznościowych dziennikarz Andrzej Kostyra. Wspomnieniem o pięściarzu dzieli się z "Super Expressem" jego przyjaciel i brązowy medalista igrzysk w Moskwie, Krzysztof Kosedowski. Okazuje się, że całkiem niedawno mieli okazję porozmawiać. Nic nie zapowiadało, że będzie to ich ostatnie spotkanie. "Kilka dni temu, dokładnie we wtorek w ubiegłym tygodniu. W Szkole Podstawowej nr 368 im. Polskich Olimpijczyków w Warszawie spotkaliśmy się z młodzieżą. Był Grzesiek, srebrna medalistka w skoku wzwyż z Moskwy Urszula Kielan i ja. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, były zdjęcia, autografy, ogólnie świetne kilka godzin. Grzesiek założył tarcze, ja trochę pouderzałem. Było bardzo wesoło. Nikt wtedy nie przypuszczał, że za tydzień Grześka już z nami nie będzie. On wyglądał na tym spotkaniu jak dwa miliony dolarów, pełen humoru, dowcipu. Straszna szkoda" - wspomina. Ekspert nie ma wątpliwości. "Jeśli przegra, to będzie koniec" Grzegorz Skrzecz nie żyje. Przyjaciel wspomina ostatnie spotkanie i mówi: "Był po prostu świetnym człowiekiem" Kosedowski sygnalizuje, że on i Skrzecz darzyli się ogromną sympatią. "Miałem do niego ogromny szacunek, traktowałem go jak przyjaciela, a czasem nawet i brata" - mówi. I zdradza, jaki medalista MŚ i ME był prywatnie. "Życzyłbym każdemu takiego przyjaciela, jakim Grzesiek był dla mnie. Nigdy niczego nie odmówił, zawsze pomógł, zawsze wspierał w ciężkich chwilach. 'Kominiarz' [ksywka nadana jeszcze za czasów, gdy Grzegorz zaczynał razem z bratem Pawłem boksować w kadrze seniorów - przyp. red.] był po prostu świetnym człowiekiem" - twierdzi. Skrzecz i Kosedowski nie tylko spotykali się i dogadywali na polach sportowych, ale również planie filmowym. Razem wystąpili w komedii "Chłopaki nie płaczą". "Fajna przygoda. Mieliśmy kilka filmowych epizodów, bo rolami tego nazwać nie można, ale zawsze świetnie się przy tym bawiliśmy. Do dziś często na ulicy słyszę, jak młodzi ludzie mówią do siebie - 'Patrz, to ten cwaniak z filmu'. Grzesiek miał podobnie - nie raz ktoś podchodził do niego i mówił 'To za bezpieczny weekend Władziu'. Takich ludzi jak Grzesiek się nie zapomina" - deklaruje sportowiec. Wciąż jest w szoku po niespodziewanej śmierci kolegi. Poruszające obrazki pod domem Mateusza Murańskiego. Tak ludzie uczcili pamięć po nim