"Modliłem się, żeby pozwolił mi go zabić". Wspomnienia walki Muhammeda Alego z Joe Frazierem
Przemysław Garczarczyk w swoim felietonie z cyklu "Z narożnika PG" porusza temat szczególny. 50 lat temu w nowojorskiej Madison Square Garden doszło do jednej z najsłynniejszych bokserskich batalii. Tego dnia do ringu weszli Muhammed Ali i Joe Frazier.

8 marca 1971 roku, 50 lat temu: nowojorska Madison Square Garden jest miejscem jednej z najsłynniejszych walk w historii zawodowego boksu: Joe Frazier kontra Muhammad Ali. Pojedynek zakończony jednogłośnym zwycięstwem na punkty Fraziera, ale który tak naprawdę rozstrzygnął się w 15 rundzie, kiedy Ali był liczony, był przełomem w boksie - ponad 20 000 kibiców na trybunach, ponad 300 milionów przed telewizorami na zamkniętych, płatnych pokazach na całym świecie. Dla wielu obserwatorów świata sportu w USA, był to najważniejsze wydarzenie nie pięściarskie, ale sportowe XX wieku: świat zatrzymał się, żeby oglądać pojedynek dwóch wielkich zawodników.
Tak wspomina to wydarzenie Thomas Hauser, do dziś ceniony dziennikarz, autor książek historycznych, między innymi biografii Muhammada Ali: "W 1971 roku byłem wielkim fanem Alego i przeczytałem, że mają walczyć w Madison Square Garden. Skończyłem studia prawnicze na Uniwersytecie Columbia, pracowałem jako pomocnik sędziego federalnego. Przypomnijmy, że wtedy jeszcze nie do końca wiadomo było, jaki będzie ostateczny werdykt Sądu Najwyższego USA w sprawie odmowy odbywania służby wojskowej przez Alego (bokser nie chciał jechać do Wietnamu - przyp. red), ale wyjątkowo pozwolono by powrócił do ringu.
Wszyscy wiedzieli, że to będzie wielka walka - dwóch niepokonanych pięściarzy, każdy z nich mógł się uważać za mistrza świata. Najtańsze bilety kosztowały 20 dolarów (około 150 na dzisiejsze ceny), a najdroższe 150 (prawie 1000), więc kupiłem dwa najtańsze w pierwszym dniu przedsprzedaży. W dni walki, mogłem je sprzedać za dziesięć razy więcej. To było szaleństwo - wielkie gwiazdy kina przyzwyczajone, że siedzą w pierwszych rzędach, siedziały w rzędzie 15. i były z tego powodu szczęśliwe. Frank Sinatra dostał akredytację dziennikarską, bo zgodził się fotografować walkę dla magazynu "Life".








