W sobotni wieczór w Wembley Arenie doszło do elektryzująco zapowiadającego się rewanżu o pas tymczasowego mistrza WBO w kategorii ciężkiej. Chiński gigant Zhang Zhilei już przed walką, że po raz drugi pokaże swoją wyższość w ringu nad Joe Joycem. I straszył Brytyjczyka, że znów zapoluje na jego prawe oko, którego stan w pierwszym pojedynku spowodował jego przerwanie. - Byłbym głupcem, gdybym nie celował w oko - stwierdził bezpośrednio. - To instynkt. Podczas pierwszej walki nie miałem pojęcia, że z jego okiem tak się skończy. Finalnie to odsłoniło jego słabość - wspominał Zhilei. Sześć nokautów i mocne skończenie walki wieczoru. Kibice mieli co podziwiać Pierwszą rundę panowie zaczęli bardzo spokojnie i zachowawczo. W drugiej zabawa zaczęła się rozkręcać. Chińczyk zaczynał trafiać pojedynczymi ciosami, Brytyjczyk czuł je na własnej skórze, starał się odpowiadać, ale na niewiele się to zdawało. Zawodnicy rozkręcili się na dobre i narzucili mocne tempo. Soczyste natarcie Zhileiego przerwał gong przerywający rundę. Zhilei potężnie znokautował Joyce'a W trzecim starciu nadal kibice mieli okazję widzieć mocne wymiany. Joyce starał się napierać i wywierać presję na oponencie, ale ten szczelnie się bronił i czekał na kontry, co okazywało się skuteczną taktyką. Na dziesięć sekund przed przerwą Chińczyk wystrzelił potężnym podbródkowym i błyskawicznie powalił Joy'a Joyce'a na deski. Sędzia zaczął liczyć reprezentanta gospodarzy, ale kiedy zobaczył, że ten ma trudności ze wstaniem od razu przerwał pojedynek. Zhang Zhilei skończył rywala dużo szybciej niż poprzednim razem, zachował tym samym tymczasowy pas wagi ciężkiej WBO na swoich biodrach i zbliżył się do walki ze ścisłym topem dywizji królewskiej.