- Powiem szczerze, że nasz chłopak będzie miał w finale ciężko. W tym wieku, tyle miesięcy różnicy, to spora przewaga - mówił w rozmowie z Interią sam Gołota (całość TUTAJ!), po tym, jak porównaliśmy metrykę obu zawodników. "Andrew" podejrzewał, że starszego aż o 16 miesięcy Kubańczyka może w tym pojedynku premiować większa tężyzna fizyczna. Najsłynniejszy polski pięściarz zawodowy dokładnie wiedział, co mówi... Jednak pierwsza runda rozpoczęła się naprawdę obiecująco, Polak od początku bardzo pewnie wszedł w walkę. Momentami dawał się zamykać przy linach, ale bardzo ładnie wychodził z trudnych sytuacji i przechodził do ofensywy. Wyprowadzał szybkie i celne ciosy, różnicując ich płaszczyznę. A pod koniec pokazał klasę, gdy ze zwarcia, niczym rutyniarz, potrafił wyjść mocnym ciosem na głowę rywala. To starcie nasz zawodnik wygrał u sędziów 3-2.Kubańczyk wiedział, że na dystansie trzech rund na kolejne straty nie może sobie pozwolić, dlatego drugą odsłonę rozpoczął z bardzo dużym animuszem. Ruszył agresywnie, ale Straszewski początkowo nadal realizował swoją taktykę, wyprowadzając kombinacje kończone prawym sierpowym. W końcu jednak Lobaina bardzo celnie trafił naszego zawodnika na tułów. Jakub Straszewski wrócił do walki po dwóch liczeniach Te ciosy odebrały Straszewskiemu oddech i go osłabiły. Kubańczyk to zauważył i ruszył z mocnymi ciosami na głowę. Polak wyraźnie je odczuł i sędzia przystąpił do liczenia. Od tego momentu nasz młodzieżowiec już pozostawał w odwrocie, a rywal, bazując na szybkości, starał się dopełnić dzieła. I po raz drugi sprawił, że arbiter zaczął liczyć zawodnika Championa Włocławek. Tak oto drugą rundę Polak przegrał u wszystkich sędziów dwoma punktami.Do ostatniej odsłony Straszewski przystąpił wyraźnie zmęczony, ale bardzo ambitnie starał się przeboksować trzy minuty. O złapaniu rytmu nie było już mowy, jednak zdołał wytrwać do końcowego gong i z podniesioną głową mógł o sobie pomyśleć: jestem młodzieżowym wicemistrzem świata! Areną zmagań była Hala Legionów w Kielcach, przy ulicy Leszka Drogosza, niegdyś wyśmienitego pięściarza w talii trenera Feliksa "Papy" Stamma. Nieżyjący już brązowy medalista olimpijski i trzykrotny mistrz Europy, nazywany z uwagi na unikatowy styl boksowania "Czarodziejem ringu", gdzieś z góry mógł z dumą patrzeć na poczynania swojego nastoletniego rodaka... Artur Gac