- Po kwietniowej walce z Dillianem Whyte'em byłem zajęty wieloma rzeczami i naprawdę zdecydowałem się na sportową emeryturę. Bez boksu poczułem jednak, że nie mam w życiu żadnego celu. Musiałem trenować każdego dnia (...). Teraz nie jestem już sercem w tym sporcie, ale nie mogę przestać. Bez boksu jestem nikim. Od dziecka w tym siedzę i przyznaję, że jestem bardzo egoistyczną osobą. Powinienem odpuścić, a teraz wracam, żeby znowu obrywać i zadawać ból. Może potrzebuję pomocy lekarza... - powiedział Fury. - Poza boksem źle się prowadziłem, miałem masę operacji i problemów. Przybierałem na wadze i traciłem ją. Mój czas ucieka. Nie wiem, ile jeszcze czasu jestem w stanie to robić. Może tylko śmierć jest końcem. Nie wracam do boksu dla pasów, dla chwały. Podczas krótkiej emerytury znowu czułem, że jestem w mrocznym miejscu, jak kilka lat temu. Wracam, bo nie wiem, jak z tym skończyć. Może będę walczył jak Roberto Duran, do sześćdziesiątki. Już wiem, dlaczego inne legendy traciły zdrowie. Nie potrafiły odejść - dodał "Król Cyganów". Boks. Tyson Fury o walkach z Chisorą, Usykiem i Joshuą - (...) Walka z Chisorą to gwarancja wojny. On jest inspirującym zawodnikiem, ludzie go uwielbiają, to klasyczny brytyjski wojownik i nie można go lekceważyć. On ma moc i charyzmę. Ciężko więc trenuję, ale dbam o to, żeby się nie przetrenować. Znam swój organizm (...). A jeśli chodzi o walkę z Anthonym Joshuą, to on nie ma jaj, gdyby je miał, walczyłby ze mną teraz. Walka o wszystkie pasy z Ołeksandrem Usykiem? Teraz muszę wygrać z Chisorą, który stoczył z Usykiem bardzo zaciętą walkę. Mogła iść w obie strony. Pojedynek z Ukraińcem odbędzie się raczej w Arabii Saudyjskiej. Tak czy inaczej przyszłość "Króla Cyganów" jest jasna - podsumował temat jeden z najlepszych brytyjskich "ciężkich" wszech czasów.