Sprowadzenie "Żelaznego" do roli króla nokautu to wielkie uproszczenie. Popatrzcie na jego balans ciałem (tak w ataku, jak w obronie), na to jak kapitalnie skracał dystans i mimo przeciętnego jak na HW wzrostu dostawał się w okolice szczęki wyższych rywali. Właśnie ktoś taki, jak Mike sprzed 20 lat, mógłby dziś poważnie zagrozić, jeśli nie posłać na deski braci Kliczko... Tyson przez lata słynął z niesamowitego przygotowania fizycznego. Równie dobrze mógł, i to z powodzeniem, startować w zawodach kulturystycznych. Po zakończeniu kariery - co zrozumiałe - spuścił z tonu. Ale widok spasionego byłego czempiona, z pączkiem, zamiast zadziornej bestii, w oczach, to był cios dla wszystkich fanów Mike'a. Ale Mike solidnie zabrał się za siebie. Jedni uważają, że zwyczajnie dba o formę i psychicznie i fizycznie stanął na nogi, inni - wcale nie bez powodów - upatrują w tym chęć powrotu Tysona na ring. W końcu pogłoski o jego trzeciej walce z Evanderem Holyfieldem nie wzięły się z księżyca... "Bestia" - nie zdradzając swoich zamiarów - poważnie nadrabia zaległości i gubi zbędne kilogramy w błyskawicznym tempie, co potwierdza Sugar Ray Phillips, cytowany przez eastsideboxing.com. - Słyszałem od swoich przyjaciół, którzy mają salę treningową w Las Vegas, że Mike Tyson wrócił do treningów. Dobrze wygląda, zrzuca kilogramy. Podobno zrzucił 40-50 funtów (18-22 kg) - mówi Sugar Ray Phillips. Czy Mike wylewa siódme poty, po to, żeby raz jeszcze wyjść na ring? Pięściarz, którego ogromnym atutem była szybkość i refleks w wieku 44 lat prochu nie wymyśli, ale jako wielki fan George'a Foremana (opierał się na sile i wytrzymałości, a to co innego) żadnego "starego" mistrza nie przekreślam. Chyba, że jak Roy Jones Junior jedynie rozmienia karierę na drobne i naraża się na śmieszność... Porozmawiaj o powrocie Mike'a Tysona na ring!