Wielu kibicom, a zwłaszcza starszym sympatykom sportu ciężko pojąć sytuację, jaka coraz częściej ma miejsce globalnie, ale także w naszym kraju. Kiedyś sport dużo szybciej "wypluwał" wiekowych zawodników, zresztą kariery nie dawało się przeciągać tak długo jak dzisiaj, choć oczywiście zdarzały się sytuacje przeczące tym prawidłom. Ot, chociażby w boksie słynny Bernard Hopkins, do którego często odwołuje się Tomasz Adamek. Pokonując Jeana Pascala w 2011 roku, mając 46 lat 4 miesiące i 6 dni został najstarszym mistrzem świata w boksie zawodowym. Pobił wówczas rekord maga wagi ciężkiej, George'a Foremana. Mike Tyson przekazał wiadomość przed sensacyjną walką. Jedna bardzo dobra Jednak w tym konkretnym przypadku gigantyczna przerwa od sportu w połączeniu z już bardzo zaawansowanym wiekiem, wzbudzają uzasadniony niepokój. Taka sytuacja dotyczy Mike'a Tysona, który ostatni zawodowy pojedynek stoczył w 2005 roku. Kilka lat temu, dokładnie w 2020 roku, "Żelazny Mike", będący po dziś dzień najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej w historii, w jednym z wywiadów stwierdził, że dla odbudowania tężyzny ciała wraca na siłownię i chciałby przygotować się do stoczenia walk na dystansie trzech lub czterech rund. Upłynęło raptem sześć miesięcy, a "Bestia" już była w ringu. Naprzeciwko niej stanęła inna legendy boksu zawodowego, Roy Jones jr. Tak samo, jak w szczytowym momencie kariery, tak samo przy okazji tego widowiska okazało się, że Tyson to wciąż kura znosząca złote jajka. Według wiarygodnych informacji wykupiono ponad 1,6 miliona dostępów w ramach pay-per-view, co przełożyło się wraz z innymi źródłami na ponad 80 milionów dolarów przychodów. Sam Tyson miał zainkasować około 10 milionów dolarów, czyli dokładnie tyle, ile minimum za podobne "szaleństwo" oczekiwałby Dariusz Michalczewski. A rywalem "Tygrysa" byłby... Roy Jones jr. Stało się jasne, że tak gorące nazwisko nadal będzie łakomym kąskiem. Gdy tylko w przestrzeni publicznej pojawił się temat konfrontacji z Jackiem Paulem, cieszącym się ogromną popularnością Youtuberem i rosnącym w siłę pięściarzem, można było założyć, że sprawy zostaną sfinalizowane. I tak się w istocie stało, w dniu walki już 58-letni Tyson zmierzy się z 27-letnim mężczyzną w sile wieku. Kilka tygodni temu ogłoszono, że pojedynek odbędzie się 20 lipca na AT&T Stadium w Arlington w stanie Teksas. I od razu pojawiły się komentarze pełne niepokoju, podnoszące argument "krwi na rękach", bo według doniesień od dziennikarza Ariela Helwaniego, walka "dziadka" Tysona z Paulem mogła zostać oficjalnie usankcjonowanym pojedynkiem zawodowym. Nadzieję pokładano w Komisji Sportowej stanu Teksas, do której należałoby ostateczne stanowisko w tym temacie. Okazuje się jednak, jeśli nie będzie zwrotu akcji, że poniekąd można odetchnąć z ulgą. Głos w tej sprawie zabrał sam Mike Tyson w rozmowie z Fox News. Były dwukrotny mistrz świata ogłosił, że konfrontacja będzie miała pokazowy charakter, choć od razu dodał, że walka odbędzie się na standardowych zasadach boksu, a zatem będzie prawdziwą próbą sił. Na szczęście, według aktualnych doniesień, są jeszcze dwie inne, dobre wiadomości z punktu widzenia zdrowia legendy. Na dłonie obaj mają założyć zamiast 10-uncjowych, rękawice 16-uncjowe, które będą dużo bardziej amortyzowały siłę uderzeń. A dodatkowo rundy mają potrwać po dwie minuty, czyli byłyby krótsze o 60 sekund. Ponadto przy ringu zabrakłoby arbitrów punktowych, zatem jedyne zwycięstwo będzie możliwe przed czasem, ale i tak nie będzie zapisane w rekordach zawodników. Po chwili jednak dodał, że to właśnie to uczucie popycha go do tego, aby w wieku 58 lat wszedł do ringu. - Zawsze wierzyłem, że przeciwności losu i nerwowość w zasadzie katapultowały mnie do sukcesu. Gdybym nie miał tych uczuć, nie wziąłbym udziału w tej walce. Muszę mieć te uczucia, aby walczyć. Bez nich nigdy bym nie wszedł na ring - stwierdził Mike Tyson.