"Żelazny Mike" miał być do tego stopnia zdeterminowany, by zmierzyć się z przedstawicielem największych spośród współcześnie żyjących małp naczelnych, że zaoferował opiekunowi z zoo bagatela 10 tysięcy dolarów. Do pojedynku miało dojść w klatce. Po jednej stronie stanąłby najmłodszy mistrz świata w historii wagi ciężkiej, a po drugiej dorosły samiec goryla zwany "srebrnogrzbietym". Do pojedynku ostatecznie nie doszło, a szalony pomysł, jak wyjawił 52-letni Tyson, wpadł mu do głowy podczas prywatnego i romantycznego spaceru pośród zwierząt ze swoją ówczesną żoną Robin Givens. Taka fanaberia była możliwa dzięki przekupieniu pracownika, by tylko dla dwójki zakochanych otworzył obiekt. Do wydarzeń miało dojść pod koniec lat osiemdziesiątych. Na spektakularny pomysł Tyson, jak sam mówi, wpadł nagle, gdy w klatce z gorylami zauważył dominującego samca alfa, który zastraszał resztę uległej grupy. "Goryle były bardzo potężne, ale ich oczy wyglądały jak niewinne dziecięce. Zaproponowałem opiekunowi 10 000 dolarów, aby otworzyć klatkę i pozwolił mi rozwalić tego klatkowego smarkacza. Odmówił" - opowiada Tyson. Legendarny pięściarz zawsze uchodził za miłośnika groźnych zwierząt, zresztą był czas, gdy w jednej ze swoich posiadłości miał tygrysa bengalskiego, którego utrzymanie kosztowało fortunę. W końcu musiał się z nim rozstać, gdy osobnik zaczynał być nieprzewidywalny nawet dla kogoś takiego, jak Tyson. AG