Michalczewski miałby stoczyć pojedynek z Henrym Maske, który w sobotę w Monachium pokonał Virgila Hilla. - Karierę zakończyłem i zdania nie zmieniam. Ale jestem tylko człowiekiem. Każdy ma swoją cenę. Moja to 10 mln euro. Jeśli dostanę tyle, mogę walczyć - powiedział Michalczewski na łamach "Życia Warszawy". - Mógłbym walczyć z Maske. To ja pokonałem Virgila Hilla i odebrałem mu pasy, które 11 lat temu zdobył po walce z Maskem (WBA i IBF). W Niemczech ciągle spekulowano, czy lepszy jestem ja, czy Maske. Obaj byliśmy w jednym czasie mistrzami świata. Ja federacji WBO, on IBF. Po pokonaniu Hilla miałem trzy trofea. Do naszej walki nigdy jednak nie doszło. Pewnie trochę ludzi chciałoby zobaczyć taki pojedynek i dziś - stwierdził "Tygrys". - Cały ten mój powrót na ring to wymysł dziennikarzy. Maske oświadczył, że walka z Hillem była jego ostatnią. Mnie nikt poważny nie proponował starcia z Henrym. Mój były promotor nawet mnie nie zapytał, czy chciałbym walczyć. Menedżerowie Maskego też nie - podkreślił Michalczewski.