Były mistrz świata federacji WBO, WBA i IBF w wadze półciężkiej oraz mistrz świata WBO w kategorii cruiser karierę zakończył przed pięcioma laty. Ostatnią - przegraną - walkę stoczył 26 lutego 2005 roku. W szóstej rundzie przez techniczny nokaut pokonał go Fabrice Tiozzo. INTERIA.PL: Czym się pan zajmował po zakończeniu kariery? Dariusz Michalczewski: - Przede wszystkim fundacją "Równe Szanse", którą założyłem w 2003 roku. Miałem dług wdzięczności w stosunku do mojego pierwszego trenera, a także do ludzi, którzy na początku przy mnie byli. Pierwsze pieniążki, jakie dostawałem od swojego trenera, takie kieszonkowe, uratowały mi życie. Dzięki nim nie zrobiłem niczego głupiego, tylko zostałem przy sporcie i mogłem skoncentrować się na treningach. Tamte pieniądze miały dla mnie większą wartość, niż miliony zarobione w ringu. Utrzymały mnie wtedy przy życiu i przy mojej pasji, jaką był boks. Czyli pomysł założenia fundacji zrodził się z własnych doświadczeń? - Tak. Na początku szukaliśmy chłopaków, którzy nie tylko dobrze boksują, ale mają również problemy finansowe. Nie chcę mówić, że pochodzą z rodzin patologicznych, bo po pierwsze nie można tak mówić, a po drugie nie mnie to oceniać. Tym chłopcom 500 złotych może tyle pomóc, co mi pieniądze, jakie dostawałem od trenera. Ale fundacja to nie sponsoring. Stawiamy na młodych ludzi, nie tylko bokserów, ale i piłkarzy czy tancerzy. Chcemy przede wszystkim nauczyć tych ludzi dyscypliny i szacunku dla innych, tak jak mnie nauczył boks. Mnie przede wszystkim nie uczono szermierki na pięści, ale "dzień dobry, dziękuję i do widzenia", czyli respektu wobec innych. Jak można ubiegać się o pomoc fundacji? - Można się ze mną skontaktować poprzez stronę internetową fundacji - www.tiger-fundacja.pl. Z końcem stycznia skończyły się pierwsze tegoroczne stypendia, ale będą kolejne. Chcemy pod koniec kwietnia, kiedy będzie już ciepło, zorganizować imprezę, wielką galę, na której rozdanych zostanie 25-30 nowych stypendiów. Chcemy zaangażować w to telewizję, zrobić wokół tego rozgłos, żeby namówić inne osoby do współpracy i pomocy młodym ludziom. Chciałbym podkreślić, że nie robię tego dla siebie, dla poklasku, ale dla tej potrzebującej młodzieży. Jestem jedynym prywatnym fundatorem w kraju w dziedzinie sportu. To za mało, dlatego chcę zaprosić do współpracy innych ludzi. Wspomniał pan, że fundacja nie pomaga jedynie bokserom - Tak, pomagamy tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują. Ale boks to dobry przykład, bo ci, co najwięcej rozrabiają na ulicach, najbardziej się do boksu nadają. Sam kiedyś byłem małym łobuzem, dlatego takim chłopcom chcemy pokazać, że można żyć inaczej. Jeśli rodzina takiego chłopaka dostanie 500 złotych miesięcznie, to zaangażuje się w jego trening. Pilnować go będzie również nauczyciel, a także on sam podejdzie do tego poważnie, bo będzie wiedział, że musi się poświęcić i dobrze prezentować w szkole, w domu i na treningach, żeby te pieniążki dalej otrzymywać. W końcu 500 złotych dla wielu rodzin to wcale nie jest tak mało. Jednym z programów fundacji jest poszukiwanie pańskiego następcy. Udało się wyłowić talent, który za kilka lat może nawiązać do pańskich sukcesów? - Wśród naszych stypendystów są mistrzowie Polski, także na pewno są to utalentowani chłopcy. Tyle, że jak ja miałem 16 lat i byłem mistrzem spartakiady, to nikt nie mógł powiedzieć, czy ja będę mistrzem świata, następcą Kuleja, Drogosza czy Pietrzykowskiego. W tym wieku nie można tego powiedzieć. Powiem tak: wszyscy chłopcy mają szanse zaistnieć w boksie, ale każdy jest kowalem własnego losu. Mój trener nie przypuszczał, że będę mistrzem Europy amatorów, mistrzem świata zawodowców i najbardziej utytułowanym zawodnikiem wagi półciężkiej. Nikt tego nie mógł przewidzieć, ale opłaca się zaryzykować, czego jestem najlepszym przykładem. Czy robił pan coś poza fundacją? Gdzieś wyczytałem, że założy pan szkołę tańca? - Nie, to jakaś plotka jest (śmiech). U nas w "Tiger Gym" są prowadzone zajęcia z tańca, ale nigdy nie chciałem i nigdy nie będę chciał założyć szkoły tańca. Nauczę się tańczyć z miłą chęcią, ale to wszystko. Rozmawiał: Dariusz Jaroń *** Zobacz wcześniejsze części rozmowy z "Tygrysem" MICHALCZEWSKI: MÓWIĄ TYLKO O TYM, ŻE ZDRADZIŁEM MICHALCZEWSKI: SKOŃCZYŁEM KARIERĘ, BO MIAŁEM TEGO DOŚĆ Tak walczył Dariusz Michalczewski: Sylwetka Dariusza Michalczewskiego Imię i nazwisko: Dariusz Michalczewski Data i miejsce urodzenia: 05.05.1968 roku w Gdańsku Pseudonim: Tygrys Osiągnięcia: Mistrz świata federacji WBO, WBA i IBF w wadze półciężkiej oraz mistrz świata WBO w kategorii cruiser. Bilans walk: 48 zwycięstw (40 przed czasem), 2 porażki. Dyskutuj na forum o Dariuszu Michalczewskim!