Artur Szpilka swego czasu miał potężną awersję do Dariusza Michalczewskiego. Prawdę mówiąc nie miał żadnego powodu, by wyzywać bardziej utytułowanego kolegę od "Niemców" i "gebelsów". Jako młody zawodnik, który dopiero wchodził do poważnego boksu i marzył o tytułach, a miał opinię ogromnego talentu, zupełnie inaczej powinien traktować słowa wypowiadane przez "Tygrysa", wielkiego czempiona kategorii półciężkiej. Starcie Michalczewskiego ze Szpilką. Bitwa trwała trzy... sety To były jednak czasy, gdy Szpilka - jak mówił w wywiadzie dla Interii, który przed laty odbił się głośnym echem Zbigniew Raubo, jego były trener z reprezentacji Polski, miał o sobie mniemanie, że jest nietykalny. - Artur uwierzył, że jest wspaniały, Arturowi wszystko się należy i Artur nic nie musi. Artur lekceważy wszystkich, dorosłych, młodych, słowem wszystkich wokoło, a najbardziej tych, którzy mówią o nim nie tak, jak on chciałby to usłyszeć. Tu jest jego problem. Ego rozbudowane do monstrualnych rozmiarów, ale niczym nieuzasadnione. Ja jeszcze rozumiem wielkiego mistrza, który popadłby w wielki egoizm... - grzmiał charyzmatyczny szkoleniowiec. W ostatnich latach dokonywała się jednak wielka przemiana Szpilki, jako człowieka, czego efektem jest właśnie też to, jak ewoluowała aż do teraz jego relacja z Michalczewskim. To także nie umknęło uwadze "Tygrysa". 80 milionów złotych dla Dariusza Michalczewskiego? Czyste szaleństwo, "Tygrys" ujawnia nazwisko - Widzę właśnie, że bardziej elegancko zaczął się zachowywać, ale jeszcze z nim nie rozmawiałem. To mój menedżer koordynuję sprawę z tenisem, ale fajnie, że zmądrzał. Dostrzegam, że chłopak nabrał pokory. Szkoda tylko, że tak późno, bo niepotrzebnie robił z siebie barana, wychodził w tych kryminalnych ciuchach do ringu, te wszystkie pseudopozdrowienia... Albo kozaczył, że kogoś tam zdemoluje, a później sam dotkliwie przegrywał. W każdym razie zawsze lepiej późno niż wcale. Bardzo dobrze, tylko się z tego cieszyć, że zmienił się na plus - powiedział w niedawnej rozmowie z Interią Michalczewski, kwieciście dodając, jak ma zamiar przywitać się ze Szpilką, gdy już stało się jasne, że obaj spotkają się przy okazji charytatywnej imprezy: "Tak dalej syneczku, sporządniałeś i wybaczam". Na korcie nie było zabawy, obaj sportowcy dali z siebie tyle, ile mogli. Wiek na pewno premiował Szpilkę, co w pewien sposób widać po przebiegu spotkania. Pierwszy set wygrał Michalczewski 6:4, ale kolejne dwa padły już łupem młodszego o ponad dwie dekady wieliczanina. Zwyciężył 6:2 i 6:1. Topór wojenny zakopany. Szpilka i Michalczewski wpadli sobie w ramiona Po spotkaniu obaj panowie serdecznie się wyściskali i zabrali głos. - To był super mecz, fajnie że możemy się zabawić, a przy okazji pomóc dzieciom. Jesteśmy naprawdę dumni, cieszę się Artur, że przyjechałeś - powiedział Michalczewski. Wtedy Szpilka potwierdził, że tym spotkaniem dokonało się zakopanie topora wojennego z przeszłości, a przy okazji ujawnił swoją opinię na temat długoletniego mistrza świata, który panował przez wiele lat na tronie kat. półciężkiej. "Trochę to były chłosty" - żartował, odnosząc się do wyniku dwóch partii. W każdym razie panowie już umówili się na rewanż, tym razem na terenie Szpilki, czyli w Warszawie. Wstępnie padła propozycja na sierpień, a do tego czasu "Tygrys" będzie trenował. Szpilka po drodze ma walkę w KSW.