Organizatorzy do dnia walki zwodzili z przekazaniem federacji opłaty wymaganej, żeby starcie mogło zostać usankcjonowane jako pojedynek o tytuł mistrza świata jednej z czterech wiodących organizacji w boksie zawodowym. Trwało gorączkowe wyczekiwanie na finał sprawy, aż wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Tuż po godzinie 15 jeden z promotorów Polaka, Andrzej Wasilewski, opublikował zdjęcia w mediach społecznościowych, które ilustrują pokaźną gotówkę. Po chwili dodał krótki filmik, na którym widać moment liczenia i sprawdzania banknotów, czy przypadkiem nie są falsyfikatami. Kilka minut później można było ogłosić szczęśliwy finał sprawy. Drugi z promotorów, Tomasz Babiloński, poinformował dziennikarza Interii, że są to pieniądze, zarówno dla WBC, jak również dla naszego zawodnika. Wszyscy odetchnęli z ulgą. To tylko jedna z wielu historii, które sprawiają, że Polacy czują się w Kinszasie mało komfortowo. Niebezpieczeństwo jeszcze bardziej wzrośnie, jeśli okaże się, że będą musieli przechowywać gotówkę. Co gorsza, to nie ostatni problem, związany z gażą za walkę. - Pierwsza część dotycząca technicznej strony pieniędzy zakończona. Za chwilę rozpoczynamy drugą. Podobno stąd nie ma jak wywieźć ani przesłać pieniędzy. Na granicy, każdej, lądowej, wodnej, na lotniskach, wszyscy są uprzedzeni, żeby team przetrzepać. Polak nie potrafi? - napisał na Twitterze Wasilewski. Polscy kibice za obejrzenie walki będą musieli zapłacić w systemie PPV 40 złotych. Długo wydawało się, że do tego pojedynku w ogóle nie dojdzie. Pierwotnie z Makabu miał skrzyżować rękawice Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, ale z powodu problemów zdrowotnych został wycofany. Zastąpił go właśnie Cieślak. Starcie wyznaczono na 18 stycznia. Później jednak datę dwukrotnie zmieniano. Wielkie zamieszanie spowodował słynny promotor Don King, poirytowany faktem, że pominięto go przy negocjacjach. Dopiero po osobistym zaangażowaniu prezydenta WBC Mauricio Sulaimana, udało się pogodzić interesy menedżera Makabu Tarika Saadiego i słynnego Amerykanina. Artur Gac