W szatni Jabłoński pracował nad częstotliwością ciosów zadawanych przez lewą rękę i tak też rozpoczął pojedynek o strefę medalową. W sytuacjach stykowych obniżał pozycję, by uniemożliwić Van der Pasowi atak, a ten w swoim stylu bił niebezpiecznie lewym na dół. W połowie rundy Jabłoński szukał bezpośrednich prawych, rywal boksował z odwrotnej pozycji. Tak jak nas do tego przyzwyczaił, Jabłoński nie robił kroku do tyłu i co ważne, wysoko trzymał gardę, nie zostawiając wolnych przestrzeni.Drugą odsłonę nasz rodak zaczął od prawego prostego na dół i błyskawicznego odejścia przed kontratakiem. Tak jak się tego spodziewaliśmy, nie brakowało szarpaniny w klinczu, a sędzia ringowy coraz częściej prosił pięściarzy o nie wchodzenie głową. Holender nie koncentrował się na mocnych uderzeniach, szukając krótkich ciosów. Kolejne sekundy mijały, a Jabłoński wciąż na pełnym gazie wywierał presję. Oponent starał się wyciągać wnioski, szukał zaskoczenia w postaci podbródkowego, ale bez skutku. Na sam koniec Van der Pas wstrzelił się z hakiem, lecz to nie zaburzyło obrazu pełnych trzech minut rywalizacji.O przygotowania fizyczne "Pantery" byliśmy spokojni, zastanawialiśmy się więc, jak trudy medalowej batalii zniesie Holender. Podopieczny Zbigniewa Rauby musiał uważać, by nie otrzymać ostrzeżenia. Van der Pas pokazywał, że jest dość ruchliwy jak na standardy wagi średniej, jednak Jabłoński w ważnych momentach również przyspieszał. Nasz reprezentant sprytnie po dłuższej akcji "przyklejał" się do Holendra, który stawiał coraz więcej na pojedyncze bomby, zwłaszcza z lewej ręki.Zgodnie oczekiwaniami, sędziowie wypunktowali triumf Tomasza Jabłońskiego. Pani arbiter z Tajwanu ponownie oglądała inną walkę (27:30), na szczęście pozostała dwójka wykazała czujność (29:28, 29:28) i tym sposobem Tomek zdobył dla nas pierwszy od 2008 roku medal mistrzostw Europy.W ślady kolegi z reprezentacji poszedł Jakubowski, który dzień przed rozpoczęciem turnieju obchodził 23. urodziny. Polak pokonał Niemca Romana Fressa 30:27, 30:27, 29:28. Jakubowski już na początku chciał złapać Fressa na soczystą kontrę z prawej ręki, ale Niemiec dobrze uchylił się przed tym atakiem. Nie brakowało momentów wyczekiwania, lecz to Polak był stroną napierająca. Fress dysponował silnym pojedynczym ciosem i szukał właśnie takich rozwiązań - sierpowy bądź podbródkowy, jednak niecelnie. Niemiec sugerował, że "Cygan" wpada w niego głową, na szczęście sędzia nie podjął żadnych działań. Gorąco było w samej końcówce, bo obaj panowie chcieli zaznaczyć ten fragment i postawili na zdecydowany atak. Z początkiem drugiej odsłony Jakubowski chciał osłabić tułów Fressa, obniżył więc pozycję i znalazł odrobinę miejsca. "Bij proste!" - krzyczał Ludwik Buczyński, bo faktycznie lewa ręka mogła być aktywniejsza. Polak potrafił w chwili zagrożenia skutecznie balansować, a batalia o medal wymagała wielkiej koncentracji. Na tarczach Jakubowski świetnie bił prawy prosty i taką akcją wypalił na 40 sekund przed końcem drugiej rundy. Niestety, cios przeszył powietrze. Trzecią rundę Jakubowski przywitał twardym podbródkowym, by po chwili mieć problem z ochraniaczem na szczękę. To na co zwracał uwagę trener Zbigniew Raubo - gdy Igor chciał "urwać" głowę, nie trafiał. Nikt nie spodziewał się łatwej przeprawy, Jakubowski po swoich akcjach uciekał się do klinczu. Szkoleniowcy Niemca nakazywali mu zdecydowany atak i rozgorzała wojenka. Na pół minuty przed końcem drugi raz Jakubowski zgubił ochraniacz - na trzeci taki przypadek nie mógł sobie pozwolić. Skupił się głównie na defensywie, by nie prowokować losu. Polak wygrał jednogłośną decyzją sędziów. W piątkowych półfinałach (czwartek jest dniem przerwy) Jabłoński będzie walczył z Włochem Salvatore Cavallaro, zaś Jakubowski z Łotyszem Nikolaiem Grisuninsem.