- Stawiam na wygraną "Canelo" w walce z Kowaliowem, ale zbyt szybko uważa się zwycięstwo Alvareza za pewnik. Przejście z wagi junior średniej do średniej, a potem do półciężkiej to wielki skok. Zobaczymy, jak mu pójdzie. Alvarez nigdy nikogo się nie bał. Był stopniowo budowany, jak każdy zawodnik. Nigdy nie było w nim strachu. Kto będąc na jego miejscu walczyłby z Austinem Troutem lub ze śliskim kubańskim mańkutem w szczytowej formie, czyli z Erislandym Larą? - powiedział Kellerman.- Powodem, dla którego chcieliśmy walki "Canelo" z Gołowkinem było to, że szukaliśmy dla GGG gwiazdora, który wejdzie z nim do ringu, a zarazem nie będzie większy od niego jeśli chodzi o rozmiar. GGG nie chciał bowiem wejść do ringu z większym od siebie Andre Wardem. Natomiast wśród zawodników wagi średniej i super średniej (oprócz Warda) nie było chętnych do walki z Gołowkinem. Chętny był "Canelo". Wszyscy wiedzieliśmy, że on podejmie wyzwanie, bo jest prawdziwym wojownikiem. Moim zdaniem przegrał pierwszą walkę z Kazachem, ale trzeba dodać, że GGG nie wywierał w niej swojej najostrzejszej presji, bo "Canelo" precyzyjnie kontrował spod lin. W rewanżu to Alvarez, oskarżany przez Gołowkina o brak meksykańskiego stylu, ścigał rywala, Gołowkin natomiast walczył w dystansie - dodał jeden z najbardziej znanych amerykańskich dziennikarzy sportowych.