Pierwsze trzy minuty to pokaz technicznego boksu po obu stronach na najwyższym poziomie, ale uwidoczniło się już wtedy, że Mateusz poluje na prawy krzyżowy po lekkim odchyleniu. Rosjanin z animuszem rozpoczął drugą rundę. Pół minuty przed końcem trafił mocnym prawym sierpowym i bardzo głęboko rozciął Polakowi łuk brwiowy. Pretendent poczuł krew, rzucił się do ofensywy, natomiast obrońca tytułu wbrew temu co pokazywał dotychczas przyjął otwarte wymiany i na ringu w Moskwie rozgorzała prawdziwa wojna. Nic nie zmieniało się w kolejnej odsłonie, a pojedynek przekształcił się w typową bitkę na przełamanie. Po niezłym trzecim i czwartym starciu, w piątym to znów Rosjanin doszedł do głosu, dwukrotnie trafiając krótkim lewym sierpowym. Na szczęście Masternak powrócił dużo lepszą szóstą rundą. Trochę ciosów przestrzelił, jednak nieustannym pressingiem zaczął w końcu spychać przeciwnika.I gdy wydawało się, że już wszystko jest w porządku, krótki prawy na początku siódmego starcia Drozda "podłączył" Mateusza. Ten "zatańczył", ale ustał i obyło się bez liczenia. Wrocławianin pokazał charakter i znów powrócił dobrym ósmym starciem i choć znów zainkasował jeden mocny cios, to zyskał nieznaczną przewagę. Podobnie było po przerwie. Drozd stawiał poprzeczkę naprawdę wysoko, jednak Masternak w końcu dosięgnął go swoim długim prawym krzyżowym. Drozd z kolei pokazał się z dobrej strony w dziesiątej odsłonie. Rozluźnił się, bił częściej i choć krzywdy większej nie zrobił, to aktywnością zaznaczył swoją przewagę. W jedenastej rundzie Grigorij trafił lewym sierpowym, rzucił się do ataku i po kilku ciosach na gardę niespodziewanie do akcji wkroczył Massimo Barrovecchio, przerywając potyczkę i ogłaszając wygraną challengera przez TKO. Decyzja zdecydowanie podjęta zbyt wcześnie, ale Drozdowi należy oddać, że walczył dziś świetnie...