"W końcu w domu... i nie ma to jak w domu. Niestety moja przygoda z turniejem dobiegła końca. Walki jeszcze nie oglądałem, ale z perspektywy ringu czuję, że zasłużyłem na zwycięstwo i zrobiłem wystarczająco dużo. Sędziowie widzieli to inaczej i często się tak zdarza przy dość wyrównanych pojedynkach. Większość ciosów mojego rywala lądowało na gardzie albo pruło powietrze, jednak były bardzo mocne i mogły robić wrażenie na sędziach. W ringu czułem się stosunkowo komfortowo, ale też wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na najmniejszy błąd, bo silny cios Dorticosa to nie mit. Trudny moment, bo wierzyłem w siebie i w to, że dokonam w turnieju czegoś więcej, ale spełniłem przy okazji inne swoje marzenie i marzenie kibiców. Nigdy, ale to naprawdę przenigdy, nie dostałem tylu gratulacji, słów uznania, wsparcia i podziękowań za włożony w pojedynek trud i serce! Te wszystkie słowa uświadamiają mi, że nie jestem sam, że to co robię, ma sens, że mimo walk w różnych zakątkach świata mam dla kogo walczyć. Serdecznie Wam za to dziękuję! Do końca roku chcę odpocząć od boksu. Bardzo dużo dzieję teraz w moim życiu prywatnym i na tym chcę się skupić. Pamiętajcie, Master zawsze walczy do końca i nigdy się nie poddaje". Po dwunastu zażartych rundach sędziowie wskazali na Kubańczyka, punktując 112:116 i dwukrotnie 113:115.