"Brązowy Bombardier" jasno dał do zrozumienia, że jego droga z Brelandem się rozeszła. Ale jak widać tak przeżył lanie z rąk Fury'ego, że potrzebował kilku dni. Teraz potwierdził, że wciąż zamierza współpracować z mistrzem olimpijskim z Los Angeles (1984 dop. Redakcja). - Rozumiem, że mój narożnik i cały zespół ma w swoim sercu wszystko co dla mnie najlepsze. Dlatego Mark Breland jest wciąż częścią mojej drużyny. Wspólnie przygotujemy się do rewanżu i nie możemy się już tego doczekać - powiedział były już czempion federacji WBC. Przypomnijmy, że Fury zastopował Wildera w siódmej rundzie, mając go wcześniej w trzeciej i piątej na deskach.