"Wiking" był faworytem pojedynku. Za 35-letnim Polakiem przemawiały nie tylko statystyki, ale przede wszystkim warunki fizyczne. Jest aż o 17 centymetrów wyższy od 36-letniego zawodnika urodzonego w Kazachstanie, a reprezentującego niemieckie barwy. - Kluczem do zwycięstwa będzie lewy prosty - przekonywał przed walką Wach i zgodnie z tą taktyką rozpoczął. Punktował rywala lewą ręką, trzymając go na dystans. Airich starał się zaskoczyć Wacha sierpami, ale w drugiej rundzie polski pięściarz zaczął trafiać rywala prawymi. W końcówce trzeciej rundy Airich poważnie odczuł dwa silne ciosy i do narożnika schodził na "miękkich" nogach. Niemiec coraz ciężej poruszał się w ringu i przewaga Wacha była coraz bardziej widoczna. Airichowi nie udawało się skrócić dystansu, a Polak realizował swoją taktykę. Minutę przed końcem piątej rundy trafił Niemca potężnym prawym prostym i rywal z trudem dotrzymał do przerwy. W szóstej rundzie Niemiec miał już dość i 20 sekund przed końcem jego trener rzucił ręcznik, a sędzia przerwał nierówny pojedynek. - Nie jestem zadowolony, choć plan wykonałem w stu procentach. W ogóle się nie zmęczyłem. Zabrakło przyspieszeń. Mogłem częściej uruchamiać prawą rękę - powiedział po walce Mariusz Wach przed kamerą Polsatu Sport. Krótko przed walką Mariusz Kołodziej, promotor Wacha, napisał na Twitterze, że 12 września "Wiking" zmierzy się z utalentowanym Anthonym Joshuą (13-0, 13 KO) w Londynie. - Nie rozmawiałem z Mariuszem na ten temat - skomentował Wach.