Już miesiąc temu sam Mariusz Wach miał ból głowy. Pójść w kierunku pasa mistrza Starego Kontynentu, którego zrzekł się Kubrat "Kobra" Pulew, czy obrać kurs na takiego rywala, który da mu lepiej zarobić, a zwycięstwo otworzy ciekawsze perspektywy? Zresztą sam Bułgar, rezygnując ze swojego trofeum, dał "Wikingowi" sporo do myślenia. - Jeśli pojawi się lepsza oferta, to pewnie z niej skorzystam kosztem pasa, chociaż... Tytuł mistrza Europy dałby mi wiele radości i satysfakcji. Może sam w sobie nie ma wielkiej rangi, ale to zawsze pełnoprawne trofeum, co odbiłoby się echem w światku bokserskim - bił się z myślami olbrzym z Krakowa, w rozmowie z Interią. Wówczas Wach był już w regularnym kontakcie z Grajewskim, znanym głównie kibicom piłki nożnej, jeszcze z czasów Widzewa Łódź. Znany biznesmen od początku odradzał mu pojedynek z Kabayelem i nie uciekał się do dyplomatycznych formułek. Minęło kilka tygodni, a Grajewski nadal stoi na tym samym stanowisku. - Odradzałem Mariuszowi tę walkę i nadal odradzam. Co z tego, skoro ten pojedynek jest już "klepnięty", bo odbył się przetarg, który już został rozstrzygnięty. Wygrał go Ulf Steinforth za 55 tys. euro. Każdy z zawodników, Wach i Kabayel, dostaną po 27,5 tys. euro brutto, co jeszcze zostanie uszczuplone o podatek. Jak Mariuszowi zostanie na rękę 20 tys. euro, to będzie dobrze - uważa Grajewski. Istotnie, za pojedynkiem w Magdeburgu stoi promująca Kabayela grupa SES Boxing, na czele ze Steinforthem, która wygrała przetarg. - Mogę powiedzieć tylko jedno: jakieś matoły doradziły Wachowi inną opcję, a on w to uwierzył. Na końcu jego kariery znów chcą zarobić parę złotych i może jeszcze na coś się załapać. W tym wszystkim ponownie szkoda mi Mariusza - rozkłada ręce Grajewski. - Przy Mariuszu prawdopodobnie siedzi paru cwaniaczków, którzy ciągle wierzą, że mogą na Wachu coś zarobić i wpuszczają chłopaka w kanał. Ja Mariusza lubię, dlatego ostrzegałem go, żeby tego nie robił. Cóż, jeśli on uważa, że ci bliżej siedzący zrobią wszystko lepiej, to ja mogę tylko trzymać kciuki, żeby Mariusz tę walkę z Kabayelem wygrał i koniec. Widzę, że Mariusz w dalszym ciągu nie potrafi odróżniać dobra od zła i nie jest zdolny do podejmowania rozsądnych decyzji - dodaje menedżer. Grajewski zaznacza, że nie ma z Wachem żadnego porozumienia na piśmie i przypomina, że to pięściarz z Krakowa, jako pierwszy, wykonał telefon z prośbą o pomoc. Po odwołaniu listopadowej gali z cyklu "Polsat Boxing Night" licznik tegorocznych walk olbrzyma z Małopolski zatrzymał się tylko na jednym pojedynku. - Mariusz poprosił mnie, żebym załatwił mu walkę. Więc załatwiłem, za 40 tys. euro netto, na rękę, przeciwko Niemcowi Erkanowi Teperowi. W takiej walce Mariusz miałby absolutną szansę na zwycięstwo, bo Teper już jest rozbity. Pojedynek mógł odbyć się w Stuttgarcie, a na przygotowania miałby jeszcze sporo czasu. Ja bym nad tym czuwał i gonił go do pracy. Coś by z tego było, bo Teper, po swoich perturbacjach, jest do wyboksowania - twierdzi Grajewski. - Rzeczywiście, otrzymałem propozycję walki 18 marca z Teperem od pana Grajewskiego - przyznaje Wach, ale zaprzecza, jakoby już podjął odmowną decyzję. - Dopiero w środę zobaczyłem kontrakt na walkę z Kabayelem, który najpierw trzeba przetłumaczyć, zapoznać się z treścią i dopiero wtedy będę mądrzejszy. Dlatego, wcale na sto procent nie jest pewne, że będę walczył o mistrzostwo Europy. Dopóki nie podpiszę dokumentu, to nie będę zobowiązany walczyć z Kabayelem - stwierdza "Wiking".Jednocześnie Wach dodaje, że już widział kontrakt na walkę z Teperem. - Czy był korzystniejszy finansowo? Tak. Dlatego zobaczymy, czy promotor Kabayela pójdzie na ustępstwa i zaakceptuje warunki, które ja chcę, a wówczas zawalczę o mistrzostwo Europy. Jeśli nie, to będę szukał czegoś innego. Teper byłby na pewno atrakcyjną opcją - wierzy Wach i dodaje: - Komfort wyboru z jednej strony jest przyjemny, ale z drugiej utrudnia podjęcie decyzji, bo człowiek za dużo myśli na ten temat. Tyle tylko, jak informuje Grajewski, oferta na walkę w Stuttgarcie już straciła na aktualności. - Takiej walki nie będzie, tej opcji już nie ma - wyrokuje Grajewski. - A szkoda, bo Teper, jako bokser, już nic nie znaczy, ale ma nazwisko, co w przypadku Mariusza byłoby wielką szansą. Zarówno na ponowną promocję, jak i ciekawe perspektywy, łącznie z kolejną walką mistrzowską.Doradca Wacha ubolewa, że 37-letni pięściarz jest nazbyt łatwowierny i dał się uwieść wizji wyższej gaży niż otrzyma w rzeczywistości za pojedynek o pas mistrza Europy. - Najgorsze, że powiedzieli Mariuszowi, że mu dopłacą za walkę z Kabayelem i dostanie 70 tys. złotych, ale nic takiego nie będzie miało miejsca. Proszę mi wierzyć, ja dobrze znam Steinfortha i wiem, jak to wszystko wyjdzie. Wspomni pan moje słowa. Do tego, będzie walczył w Magdeburgu za nieco ponad miesiąc, więc czasu na przygotowania zostało mu niewiele - ocenia Grajewski. Wach utrzymuje, że w gronie najbliższych mu osób, z którymi konsultuje decyzje, jest obecnie przede wszystkim szkoleniowiec. - Najwięcej do powiedzenia ma mój trener Piotr Wilczewski, ale głos zabierają też inne osoby. Każdy dorzuca swoje "pięć groszy" i głosy są podzielone. Natomiast ostateczne rozstrzygnięcie, co wiedzą wszyscy w moim teamie, należy do mnie. Decyzję podejmę na spokojnie, na początku nowego roku - deklaruje pięściarz.Znany działacz jednocześnie nie odżegnuje się od Wacha, znanego szerszej publiczności z pojedynku o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej i strasznego lania z rąk Władimira Kliczki. Pięściarz całkowicie nie zamknął sobie do niego drzwi. - Wie pan, ja lubię Mariusza, mam do niego słabość, bo wiem, że do tej pory był skrzętnie oszukiwany przez różnych cwaniaczków. Nie będę wymieniał nazwisk, bo w kolejności chronologicznej, musiałbym zacząć od... Ale po co mi to? - kończy Grajewski. Artur Gac