"Można powiedzieć, że zakończyłem przygotowania do najbliższego występu. W piątek zrobiłem ostatni sparing z Łukaszem Zygmuntem. Wcześniej miałem kilku innych wymagających sparingpartnerów, głównie z naszego podwórka. Oczywiście w tygodniu mamy przewidziane jeszcze kilka treningów, ale już tak bardziej pod kątem złapania szybkości oraz świeżości. Jakaś lekka tarcza z trenerem i pozostało tylko wyczekiwać do pierwszego gongu. Przyznam szczerze, że nie mogę się już doczekać tej walki. Nie ma co ukrywać, zmierzę się tak naprawdę z solidnym, ale przeciętnym zawodnikiem, natomiast po porażce z Powietkinem, kłopotach zdrowotnych i rehabilitacji, taki start jest mi bardzo potrzebny. Wracam przecież na ring po dłuższej przerwie, w końcu udało mi się wyleczyć kontuzję stopy, z którą borykałem się przez kilka lat. Nie mogę się więc doczekać" - mówi były pretendent do trzech pasów mistrzowskich królewskiej kategorii."Oglądałem walki Brazylijczyka i nie sądzę, by mógł mnie w jakikolwiek sposób zaskoczyć, aczkolwiek to jest boks, ważymy swoje i teoretycznie wszystko może się wydarzyć. Od początku muszę wyjść do ringu skoncentrowany, bo na horyzoncie pojawiają się już ciekawe oferty. Póki co jednak skupiam się tylko na najbliższym pojedynku. Nie biorę pod uwagę innej opcji niż zwycięstwo, w dodatku najlepiej przed czasem. Ten występ ma być jedynie pewnego rodzaju przetarciem przed innymi, na pewno trudniejszymi walkami w niedalekiej przyszłości. Wspólnie z trenerem Piotrem Wilczewskim analizowaliśmy dokładnie porażkę z Powietkinem. Byłem wtedy bardzo mało aktywny i walczyłem zbyt asekuracyjnie, dlatego teraz chcę to zmienić i być dużo bardziej zdecydowany między linami. Mam nadzieję, że będzie to widać już w tym pojedynku" - dodał Wach.