Zbigniew Czyż, Interia: Dziś zawalczysz w Warszawie podczas XVI Gali Biznes Boxing Polska. Jak jesteś przygotowany do walki z Piotrem Jóźwiakiem, szefem organizacji FEN? Mariusz Wach: - Kilka razy w roku mam właśnie takie spotkania w ringu z osobami, które na co dzień nie uprawiają boksu, a które chcą się trochę pobawić w boks. Zaplanowane są trzy rundy po dwie minuty. Wiadomo że to jest walka charytatywna i podchodzę do niej bez żadnych emocji. Po prostu mam dać dobre show, a kibice którzy przyjdą na galę mają się dobrze bawić. Wiem, co robić w takiej walce, żeby rywalowi nie zrobić większej krzywdy. Celem tej gali jest pomoc dla ratownictwa motocyklowego. - To jest szczytny cel, zbieramy na karetkę pogotowia. Przejdźmy do rozmowy o twoich profesjonalnych występach. Pod koniec maja miałeś walczyć z Mairisem Briedisem, który jednak zrezygnował z pojedynku. Jest szansa, że do tej walki dojdzie? - Raczej nie. Co więcej, Briedis nie chce zapłacić zadatku w wysokości 10 tysięcy euro. Do tego pojedynku przygotowywałem się bardzo solidnie. Przez długi czas trenowałem w Poznaniu, następnie w Dzierżoniowie. Trochę zdrowia mnie to kosztowało. Wkrótce będziemy mądrzejsi w tej sprawie, co dalej. No właśnie, co dalej? - Na początku było tak, że mieliśmy się polubownie jakoś dogadać. Ale oni nie wywiązali się z kontraktu. Nie chcą dać zadatku, dlatego my teraz nie mamy nic do stracenia. Mamy swoich prawników, choć zdajemy sobie sprawę, że to będzie ciężka batalia. Z tego, co wiem, będziecie się domagać pieniędzy w wysokości gaży za całą walkę, która miała się odbyć, czyli 100 tysięcy euro? - Pieniądze są bardzo ważne i taka kwota każdemu by się przydała. Na ten moment się jednak tym nie podniecam. Z ilu walk musiałeś zrezygnować w związku z tym, że miałeś podpisany kontrakt na walkę z Łotyszem? - Miałem naprawdę ciekawe propozycje, chyba cztery, m.in. pojedynku z Chorwatem czy Bułgarem Kubratem Pulewem. Byłem jednak zablokowany kontraktem z Briedisem. Gdybym podjął jakieś rozmowy, to oni by mnie pozwali o odszkodowanie. Siedziałem cichutko i o niczym z nikim nie rozmawiałem. Sami teraz widzicie, jak to wyglądało, bo jego sztab trenerski rozmawiał o walce z polskim zawodnikiem (na wrzesień była wstępnie zaplanowana walka Michał Cieślak-Mairis Briedis - przyp. red). Siedzę w boksie już od tak dawna, że chyba nic mnie nie zaskoczy. Ostatnią walkę stoczyłeś w grudniu ubiegłego roku w Londynie, przegraną z Hughiem Furym. Co potem się z tobą działo? - W tej walce doznałem kontuzji. Trzy miesiące temu zrobiłem profesjonalne badania i okazało się, w tamtym pojedynku złamałem prawą dłoń z przemieszczeniem kości. Ona mnie pobolewała cały czas, myślałem, że tak ma być, że to może od starości. Potem przytrafił się mi jeszcze inny uraz i miałem przerwę od treningu. Ale myślę, że ona się mi przydała i dla mojego zdrowia wyjdzie tylko na dobre. Jest szansa, że jeszcze w tym roku zobaczymy cię w ringu już w profesjonalnej walce? - Są szanse, i to duże. Myślę, że lada dzień dowiecie się czegoś więcej. Są pewne klauzule poufności i nie mogę za bardzo o tym rozmawiać, ale są prowadzone bardzo zaawansowane rozmowy. Kiedy i gdzie ta walka miałaby się odbyć? - W grudniu w Polsce. Rywal z zagranicy czy Polak? - To bardzo dobry przeciwnik, bardzo dobrze znany polskiej publiczności. Jak wyglądają obecnie twoje treningi? - Przez ostatnie trzy miesiące miałem przerwę, praktycznie nic nie robiłem i trochę przytyłem. Powoli wracam już do coraz bardziej pełnego treningu. Ostatnio ćwiczyłem z chłopakami na Mazurach, byłem także w Szklarskiej Porębie. Teraz planuję wyjechać na dwa tygodnie w góry na obóz, poruszać się bardziej i pobiegać. Chcę dojść do w miarę normalnej formy. Następnie planuję treningi z Piotrem Wilczewskim w Dzierżoniowie. Generalnie mieszkasz w Krakowie? - Tak, ale to jest teraz takie życie na walizkach. Przyjeżdżam do domu, przepakowuję ją i jadę dalej. Ile ważysz obecnie? - Około 140 kilogramów. W 2018 roku przegrałeś na punkty z Arturem Szpilką. Zadra związana z tamtą porażką w dalszym ciągu jest? Co byś powiedział, gdyby pojawiła się propozycja rewanżu? - Na początku ta przegrana bardzo mnie bolała. Zawaliłem, że nie skończyłem pojedynku, Szpilce dużo pomogli sędziowie. I tyle. Na początku mówiłem nawet, że za rewanż nie chcę ani złotówki, że zawalczę za darmo, aby tylko rewanż się odbył. Teraz gdyby była taka opcja, tobym z niej skorzystał. Bardziej kierowałbym się jednak kibicami, chciałbym dla nich zawalczyć i zmazać z siebie tę zadrę. Uważam, że nasz pojedynek mógłby się dobrze sprzedać, dużo kibiców by ją oglądnęło. Jest w ogóle jakiś prognostyk, że do walki mogłoby dojść? - Na razie zero tematu. Ja też nie cisnę. Po tej walce mieliście ze sobą jakiś kontakt? - Tak, chyba raz spotkaliśmy się w Warszawie. W ringu to jest mój wróg, ale prywatnie to mój znajomy. Przed tamtą walką też się widywaliśmy. Jestem takim typem człowieka, że nie mam bolączki, aby się z kimś przywitać czy porozmawiać. Jak wygląda teraz twoje życie prywatne? - Syn ma 11 lat, od pięciu lat gra w piłkę, rozgrywa mecze ligowe w swojej kategorii wiekowej. Bardzo mu kibicuję i jak tylko mogę jeżdżę oglądać te mecze. W ostatnich miesiącach z uwagi na pandemię żyjemy trochę inaczej. Jak ty wykorzystałeś ten czas? - Początek pandemii był bardzo trudny. Potem jednak stopniowo otwierano kluby i siłownie. Kto miał jakieś dojścia to kombinował, żeby trenować, nie było z tym większego problemu. Dla mnie pandemia nie stanowiła większego problemu. Z Mariuszem Wachem rozmawiał w Warszawie Zbigniew Czyż