Dla Marcina "Różala" Różalskiego był to powrót do klatki po ok. dwuletniej przerwie. Jego ostatni pojedynek miał miejsce na gali KSW 71, gdzie przegrał z Errolem Zimmermanem. Mariusz Wach natomiast już pół roku temu miał swój debiut w federacji Strike King. W swojej pierwszej walce 44-letni pięściarz pokonał Mosesa Itaumę w drugiej rundzie przez nokaut. Teraz obaj Polacy zmierzyli się ze sobą na trzeciej edycji Strike King. W pierwszej rundzie ich pojedynku, który, rzecz jasna, był main eventem całej gali, od mocnego ataku zaczął Mariusz Wach. Pięściarz, który jest przyzwyczajony raczej do używania głównie rąk, tym razem nie wahał się przed wykorzystywaniem dobrodziejstwa K1, czyli mocnych kopnięć. Różalski był w odwrocie i dopiero pod koniec pierwszej rundy zaczął wyprowadzać swoje ataki. Wiedział, że musi skrócić dystans walki, jeśli chce powalczyć z Wachem, który jest o ok. 10 centymetrów wyższy. Julia Szeremeta tylko czekała na takie wieści. A jednak, padł kluczowy komunikat Emocje do samego końca. W górę powędrowały dwie ręce Druga runda rozpoczęła się od mocnej wymiany. Mariusz Wach dał z siebie wiele na jej początku, ale szybko wyraźnie się "wypompował". Po "Wikingu" widać było spore zmęczenie i coraz mniejszą zdolność do wyprowadzania kolejnych ciosów. Wtedy inicjatywę przejął "Różal". Końcówkę tego starcia zwieńczył celnym i efektownym high kickiem. W trzeciej rundzie Różalski próbował powtarzać uderzenia high kickami, zmęczony Mariusz Wach natomiast dobrze ich unikał i skupił się na niskich kopnięciach. Walka do końca była bardzo interesująca, a werdykt zdaje się to tylko potwierdzać. Walka wieczoru gali Strike King 3 pomiędzy Mariuszem Wachem a Marcinem Różalskim zakończyła się remisem. Kibice, którzy tego dnia zjawili się na gali, nie mogli narzekać na brak emocji.