- Mimo całego dramatu, Mariusz pod względem mentalnym jest mocny i silny. Całą tę sytuację znosi bardzo dobrze. Przyjaciele, a przede wszystkim rodzina, budują go tym, że absolutnie nie można się poddawać. Dla niego to następna walka. Kiedyś był wojownikiem w ringu, a teraz bardzo dzielnie walczy o zdrowie - podkreśla 49-letni Bartnik, brązowy medalista olimpijski w wadze półciężkiej. Co najsmutniejsze, rokowania niestety nie są pomyślne. - Odbyłem rozmowę z pewnym profesorem, który powiedział mi, że na tę chwilę, z punktu widzenia medycznego, absolutnie nie ma możliwości, żeby stanął na nogi. Może kiedyś, jak medycyna pójdzie do przodu... W tej chwili pozostaje liczyć tylko na cud Boży. Nadzieję należy mieć, ale trzeba podejść z pokorą - uważa pięściarz z Oleśnicy.Bartnik przyznaje, że Cendrowski jest świadomy tego, co przed nim. Były pięściarz cały czas przebywa w szpitalu, regularnie jest poddawany rehabilitacji i uczy się pewnych nawyków ruchowych, bo poruszanie się na wózku nie jest łatwe. - Zwłaszcza, gdy w kręgosłupie są osadzone śruby tytanowe, w liczbie dziewięciu lub dziesięciu - precyzuje przyjaciel. - Na szczęście głowa funkcjonuje normalnie, Mariusz rusza rękoma, ale jest sparaliżowany od klatki piersiowej w dół - dodaje. Według relacji Bartnika, Cendrowski uległ wypadkowi nad ranem, gdy wracał z wyjazdu do rodziny. Do zdarzenia doszło pod Trzebnicą, w województwie dolnośląskim, gdy auto prowadzone przez niego wpadło w poślizg. - Mariusz prowadził samochód zastępczy, bo swoje auto oddał do serwisu. Trudno powiedzieć, czy opony był letnie, czy zimowe, ale wówczas było u nas dosyć ślisko, temperatura wskazywało około minus osiem stopni Celsjusza. W tej ślizgawicy stracił panowanie nad samochodem i uderzył w drzewo. A może mu się przysnęło? Trudno powiedzieć. W każdym razie, przez pierwsze dwa dni był nieprzytomny. A z tego, co wiem, w temacie wyjaśnienia sprawy opon, działa jego małżonka - wyjaśnia Bartnik. Na krzywdę swojego kolegi bierne nie pozostaje środowisko bokserskie. Odzew i troska o wsparcie dla Cendrowskiego są ogromne.- Mariusz Wach był jednym z pierwszych, który zadzwonił, a na drugi dzień wysłał rękawice, żeby można było je wylicytować. To naprawdę piękny gest. Później odezwali się m.in. Krzysztof "Główka" Głowacki, Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, Andrzej Rżany i Tomasz Borowski, a także znani strongmeni i ciężarowcy. Ludzie dają wspaniałe świadectwo - podkreśla Bartnik. Artur Gac