Obrońca tytułu zrobił show wychodząc już do ringu, a gdy już do niego wszedł natychmiast dodał kilka "uprzejmości" na ucho challengera, jakimi obdarowywał go już od kilku dni. Ale ten tylko się uśmiechnął i odszedł, nie dając się sprowokować. Pierwsze dwadzieścia sekund to wyczekiwanie. I zaczęło się. Argentyńczyk musnął swoim prawym sierpowym okolice skroni rywala. Adrien zachwiał się, lecz utrzymał równowagę. Marcos nacierał, trafił jeszcze lewym i prawym sierpem, natomiast Amerykanin zachowywał zimną krew. W ostatnich sekundach wykonał jeszcze chamski gest w kierunku rywala. Pajacował dalej na początku drugiej rundy i został skarcony. Straszliwy lewy sierp Maidany skosił go z nóg. Wstał ciężko na osiem, był ranny. Znalazł się na skraju nokautu, jednak pomimo strasznego kryzysu dotrwał do przerwy. Ta minuta okazała się dla niego zbawienna, ponieważ w trzeciej odsłonie już doszedł do siebie i nawet skontrował ładnie pretendenta krótkim lewym sierpem. Argentyńczyk już tak zaciekle nie atakował, ale w czwartym starciu to znów on miał nieznaczną inicjatywę. Pierwsza faza piątej rundy należała do znacznie aktywniejszego Marcosa, za to w końcówce Broner skarcił go już kilkoma swoimi firmowymi kontrami po odchyleniu. Przy okazji został dwukrotnie napomniany przez arbitra za odpychanie przeciwnika przedramieniem. Po przerwie Broner kilka razy ostrzej zaatakował, a wtedy Maidana się trochę gubił, z drugiej strony znów pozostawał trochę zbyt pasywny, a zmęczony już challenger bił cały czas, prawdopodobnie przechylając lewym sierpem w na sam koniec szalę tego odcinka na swoją korzyść. Maidana znów zaczął efektownie i efektywnie siódme starcie. W końcówce wyglądał już natomiast na zmęczonego, a jego ciosy nie robiły już takiego wrażenia na mistrzu. I gdy wydawało się, że Broner powoli zaczyna przełamywać Maidanę, ten wystrzelił będąc w klinczu lewym sierpowym, po raz drugi posyłając Adriena na deski. Wtedy na swoją niekorzyść trochę się "zagotował" i niczym kiedyś nasz Gołota poprawił mu z główki. Broner to wykorzystał, zasymulował i dostał dłuższą przerwę na dojście do siebie. To nie był przypadek. Po 40 sekundach dziewiątej odsłony Broner znów "pływał" po lewym sierpowym rywala, choć tym razem obyło się bez liczenia. Dziesiąte starcie było już bardzo wyrównane, nawet z lekką przewagą mistrza skutecznie bijącego bezpośrednim prawym. W połowie jedenastego tym razem Maidana zaszedł Bronera od tyłu i wykonał ten sam gest, jakim na początku obraził go rywal. Dostał za to owację od kibiców. To dodało mu sił i znów natarł jak szalony na Amerykanina, lokując na jego głowie dwa mocne sierpy. Ostatnią rundę w końcu dobrze zaczął Broner. Wstrząsnął wyraźnie Maidaną prawym krzyżowym. Chciał dokończyć dzieła zniszczenia i w pewnym momencie był chyba nawet tego blisko, ale wtedy nadział się na kolejny lewy sierp, a ten znacznie ostudził jego zapędy. Ostatnie sekundy były równie szalone jak cała walka, a po ostatnim gongu obaj zawodnicy dostali gromkie oklaski. Sędziowie punktowali 115:110, 116:109 i 117:109 na korzyść Argentyńczyka, który sprawił wielką sensację!