W głównym "daniu" radomskiej imprezy zobaczymy starcie Krzysztofa Zimocha (22-1-1, 15 KO) z obdarzonym potężnym uderzeniem Amerykaninem Joeyem Abellem (33-9, 31 KO). Ponadto Albert Sosnowski (49-8-2, 30 KO) skrzyżuje rękawice z Łukaszem Różańskim (6-0, 5 KO). Być może o swoją sportową przyszłość zaboksują również Marcin Rekowski (17-5, 14 KO) z Siergiejem Werwejką (6-1, 4 KO). - To dla mnie bardzo ważna walka. Jestem od dawna w treningu i tak naprawdę od przebiegu tego starcia będzie zależało, czy dalej będę bawił się w ten sport, czy dam sobie spokój - nie ukrywa "Reks", który spotka się z mocno bijącym rywalem na dystansie ośmiu rund. - Propozycję tej walki dostałem jakiś tydzień temu i od razu się na nią zgodziłem. Po ostatnich słabszych występach potrzebowałem takiej potyczki. Motywacji do ciężkiej pracy mi nie brakuje. Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, że jeżeli przegram w Radomiu, to na dobrą sprawę nie mam już czego szukać w boksie zawodowym. Znam swoje możliwości, wiem na co mnie stać i będę chciał to pokazać w konfrontacji z Werwejką. To solidny pięściarz, obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi i dobrą lewą ręką. Po mojej stronie na pewno będzie doświadczenie, zaś po jego warunki fizyczne. Będę miał jednak chyba jeszcze kilka innych atutów w tej walce. Bardzo kluczowe będzie odpowiednie dobranie sparingpartnerów pod kątem tego zawodnika. Zawsze lubiłem walczyć z wyższymi rywalami ode mnie, więc styl oraz gabaryty przeciwnika nie są mi straszne i powinny mi pasować. Nie chcę za dużo zdradzać i mówić, niech lepiej przemówią za nas nasze pięści. Ja wyjdę w stu procentach zmotywowany i przygotowany, bo wiem, jak ważny to dla mnie pojedynek. Od niego wiele zależy - dodał Rekowski. Dla doświadczonego wieloma ringowymi wojnami Marcina będzie to powrót po trzech kolejnych porażkach - z Wawrzykiem, Zimnochem oraz Takamem. Na czwartą nie może sobie już po prostu pozwolić.