Pierwsze dwie minuty prowadzone były w spokojnym tempie. Polak wyprzedzał rywala lewym prostym, dobrze pracował na nogach, ale rozluźniony Kameruńczyk z francuskim paszportem w końcówce pierwszej odsłony kilka razy zahaczył Polaka ciosami bitymi z luzu. W drugiej spychał Marcina, ale ten większej krzywdy nie dawał sobie robić. Trzecie starcie zaczął nawet ciekawym lewym sierpowym, choć jego akcje nie robiły na przeciwniku takiego wrażenia, jak w drugą stronę. Kłopoty zaczęły się w połowie trzeciej rundy, gdy Takam zaatakował kombinacją lewy-prawy-lewy sierp. Pierwszy i trzeci cios doszedł do celu, posyłając "Reksa" na deski. Był zraniony, lecz dotrwał z trudem do przerwy, a nawet zdołał wciągnąć bardziej utytułowanego oponenta na kontrę z prawej ręki. Gdy zabrzmiał gong na czwarte starcie, silny jak tur rywal rzucił się z wielką agresją. Niestety, skończyło się to dla Marcina brutalnym nokautem. Takam podłączył go do prądu kilkoma uderzeniami, a wszystko zakończył w 40. sekundzie potężnym lewym sierpowym. Ciężki, przykry nokaut po akcji wprost na szczękę. Rekowski padł twarzą na matę i długo był cucony. Trwało to kilka minut, ale Polak w końcu doszedł do siebie. Z obozu Rekowskiego dochodzą informacje, że już wszystko jest w porządku. Sytuacja po walce z Takamem przypominała tę sprzed roku z Arturem Szpilką w roli głównej. Podobnie jak dziś Rekowski, "Szpila" po ciosie Deontaya Wildera stracił przytomność i runął na deski.