Już kilka dni przed galą na PGE Narodowym coś niedobrego zaczęło się dziać wokół walki Wacha z Moliną, na co wskazywało nagłe "zrzucenie" pojedynku z miana walki wieczoru na walkę numer cztery, licząc od końca. Najman jeszcze dementował, że zaszło pewne nieporozumienie i krakowianin nadal aspiruje do miana głównego bohatera, ale sprawy zaczynały przybierać inny obrót. Długo brakowało oficjalnego komunikatu, ale jak przyznał sam Wach, organizatorzy czynili starania, by w trybie awaryjnym znaleźć zastępstwo. W końcu, na dziesięć godzin przed rozpoczęciem gali, sportowiec z Krakowa rozstrzygnął sprawę w rozmowie m.in. z serwisem eurosport.interia.pl. - Chciałbym przeprosić kibiców za to, że nie zobaczą mnie w ringu. Miałem różne propozycje. Kibice zasługiwali jednak na dobrą walkę z mojej strony. Przewijały się dwa, trzy nazwiska, ale myślę, że kibice chcieli mnie zobaczyć w innym starciu. Cały mój team podjął taką decyzję - wyjaśnił "Wiking", podkreślając że takie sytuacje się zdarzają i stwierdził, że do nikogo nie ma żalu. Intrygujące światło na sprawę dyscyplinarnej sankcji na Molinę, w odpowiedzi na pytanie dziennikarza eurosport.interia.pl, rzucił Marcin Najman. Krótko po swojej walce, przegranej z Łotyszem Rihardsem Bigisem przez poddanie z powodu urazu barku, zmierzył się z niewygodnym tematem, przedstawiając własną optykę na całe zdarzenie. - Sytuacja była trochę poza nami, nie mieliśmy na nią wpływu. Ludzie z Polski usilnie dzwonili do wszystkich komisji antydopingowych. Oczywiście, żeby była jasność, nie byli to organizatorzy naszej gali - powiedział Najman. - Wydzwaniali i informowali, że jest taka sytuacja, iż Eric Molina nie powinien boksować, gdyż miał jakąś wpadkę dopingową. Przecież po tej rzekomej lub prawdziwej wpadce, a mówię tak, bo nie znam sprawy, Eric boksował już dwa razy. Akurat teraz tak bardzo komuś przeszkadzało. Otrzymałem oficjalne pismo, że Molina nie będzie mógł wystąpić na terenie Polski - wyjaśnił Najman. Na koniec organizator raz jeszcze dał do zrozumienia, że czas nałożenia sankcji dla Amerykanina nie był przypadkowy. - Wiem, że kilku osobom bardzo zależało, by obdzwonić wszystkich decydentów, jeśli chodzi o komisje, aby Molina miał cofniętą licencję - powtórzył częstochowianin. Dopytywany, czy nie chce wskazać tych osób z imienia i nazwiska, czy tylko domniemywa, o kogo może chodzić, odpowiedział kategorycznie. - Wiem, ale nawet nie chce mi się mówić na ich temat - skwitował Najman. Z PGE Narodowego Artur Gac