Minęły długie lata, podczas których Pacquiao rozwijał się fizycznie oraz boksersko. Dziś - już ponad 15 lat po tamtym sukcesie - Manny jest mistrzem świata federacji WBO w bardzo mocno obsadzonej kategorii półśredniej, a swój pas zdobył po cennym zwycięstwie nad formalnie niepokonanym Timothym Bradleyem (31-1, 12 KO), który przed sobotnim pojedynkiem był w większości rankingów P4P numerem 3. Choć Pacquiao znów walczy o najwyższą stawkę, to po ciężkim nokaucie z rąk odwiecznego rywala Juana Manuela Marqueza (55-7-1, 40 KO) wiele osób zarzuca, że Manny najlepsze ma za sobą i nigdy nie wróci do boksu galaktycznym poziomie, jaki prezentował w latach 2008-10. Podobnie zdaje się myśleć Stahaley. - Uważam, że Pacquiao wypadł całkiem dobrze w walce z Bradleyem. To już nie ten Manny co jeszcze 3-4 lata temu. Jest trochę wolniejszy, jego stopy są już wolniejsze, ale ma przecież 35 lat i na ten wiek prezentuje się świetnie - uważa Stahaley, który wychwycił również, że Bradley musiał odnieść kontuzję w połowie walki. - Inna sprawa, że Manny miał już wtedy pełną kontrolę. Zrobił to dzięki inteligentnemu boksowi i umiejętnemu poruszaniu się po ringu. Moim zdaniem zawalczył bardzo mądrze i udowodnił, że potrafi boksować. Widać gołym okiem, że przez lata Pacquiao przeistoczył się w pięściarza kompletnego - kończy jego dawny szkoleniowiec.