Pacquiao, który wznowił współpracę z trenerem Freddie Roachem, zapisał się w historii zawodowego pięściarstwa, ale jak twierdzi, nie brakuje mu motywacji, niczym początkującemu bokserowi. - Osiągnąłem wszystko, co zamierzałem zdobyć, ale chcę nadal pozostać na szczycie sportu i pokazać, że w moim wieku można boksować na najwyższym poziomie. Czuję, że jestem silny i szybki - podkreślił Filipińczyk, który ma na koncie 60 zwycięstw, siedem porażek i dwa remisy. Jego przeciwnik Broner, noszący przydomek "The Problem", legitymuje się rekordem 33-3-1. - Jestem pewny zwycięstwa, nokautowałem mańkutów, znokautuję także Pacquiao. Pokrzyżuję jego plany - zapowiedział przed pojedynkiem w MGM Grand w Las Vegas. "PacMan" przyznał, że nie skończy kariery ani po walce z Bronerem, ani też po spodziewanym rewanżu z Floydem Mayweatherem Jr (50-0). "Chciałbym pożegnać się z kibicami walcząc w ojczyźnie na Philippine Arena, a mniejsze znacznie ma to, kto będzie przeciwnikiem" - zadeklarował. Pacquiao po raz ostatni boksował w lipcu 2018 roku, kiedy pokonał w siódmej rundzie Lucasa Martina Matthysse. Broner w kwietniu zremisował z Jessiem Vargasem. O kolejnym sukcesie Filipińczyka jest przekonany Roach, który od wielu lat zna Bronera. - To dobry bokser, ale niepotrzebnie zaczął się wzorować na Mayweatherze. W sobotę Manny zabierze go na lekcję do szkoły - oświadczył. Według amerykańskich mediów, na trybunach konfrontację Pacquiao z Bronerem obejrzy Mayweather. Pacquiao przyznał, że w trakcie przygotowań spożywał pięć posiłków dziennie, co dawało łącznie 7-8 tysięcy kalorii. "Spalał" je na treningach, mimo że nie jest młodzieniaszkiem. Często podkreśla, że potrafi połączyć sport z działalnością polityczną, a także dobroczynną.