Na co jeszcze stać najsłynniejszego podopiecznego trenera Freddiego Roacha? Czy w pięściach "Pacmana" jest jeszcze ogień? Czy jedną z największych ikon zawodowego boksu ostatnich lat stać jeszcze na rywalizację na światowym poziomie? Takie pytania zadają sobie zarówno eksperci, jak i kibice sympatycznego Filipińczyka.Jedno jest pewne, Manny po ostatniej zwycięskiej wojnie z Timothy Bradleyem (33-2-1, 13 KO) w kwietniu tego roku, po której zapowiedział swoją emeryturę, bez boksu wytrzymał zaledwie siedem miesięcy. W czasie tego długiego urlopu Pacquiao spełniał swoje marzenia polityczne pełniąc sumiennie obowiązki senatora. To właśnie ta odpowiedzialna praca spowodowała, że krócej niż zazwyczaj trenował w słynnym klubie Roacha Wild Card Gym, do którego zawitał zaledwie kilkanaście dni przed nadchodzącą walką. Oczywiście ten znany z wielkiego poświęcenia na sali treningowej zawodnik przygotowywał się ostro u siebie na Filipinach. Nie mniej ciekawe, w jakiej będzie formie.Faworytem jest oczywiście Manny, dla którego grupa Top Rank sama wyprodukuje transmisję PPV. Dostęp do gali w Thomas & Mack Center w Las Vegas będzie kosztował 59,99 dolarów. Wszystko dlatego, że HBO nie było zainteresowane pokazaniem powrotu jednego z najpopularniejszych pięściarzy ostatnich lat, głównie z powodu słabej rozpoznawalności jego rywala oraz bliskości innej gali PPV (Kowaliow-Ward).Vargas jak na razie nie należy do wielkich i uwielbianych przez miliony mistrzów. Jednakże eksperci uważają, że ten chłopak ma spory talent. Ma też jednak i wady, które w czerwcu 2015 roku obnażył dobry znajomy "Pacmana" Bradley, fundując 27-latkowi pierwszą porażkę w karierze. Pochodzący z "Miasta Aniołów" Jessie powrócił jednak w dobrym stylu w marcu tego roku, kiedy to zastopował w 9. rundzie niepokonanego dotychczas Sadama Alego (23-1, 13 KO) i odbierając w nagrodę wakujące trofeum WBO.Co będzie górą - młodość czy doświadczenie? Który styl okaże się lepszy - technika Vargasa czy bezpardonowy atak Pacquiao? Bitwa zapowiada się całkiem nieźle. Sobotnią noc warto "zarwać" również dlatego, że bez względu na wynik jest to być może ostatni występ "Pacmana".