- (...) Gdy mówię o tym, co Manny Pacquiao dla mnie zrobił, chce mi się płakać. Poznałem Mannny'ego dekadę temu, byłem wtedy ciężko chory, miałem raka krwi, czyli białaczkę. Spotkałem Pacquiao w lobby hotelowym i poprosiłem go o pomoc w leczeniu. Widziałem go pierwszy raz w życiu. Od razu się zgodził, zapłacił za moją terapię, a kiedy wyzdrowiałem, pozwolił mi fotografować w jego sali treningowej. Potem zobaczył zdjęcia i zaproponował mi pracę. Zawdzięczam mu życie - powiedział wzruszony Wendon. Pacquiao - obecnie zasiadający m.in. w filipińskim Senacie - od lat angażuje się wraz z żoną Jinkee w politykę i pomoc charytatywną. Kilkadziesiąt milionów dolarów - a według niektórych źródeł już ponad sto milionów - ze swojej fortuny przeznaczył m.in. na budowę domów dla ubogich i szpitali, a także na pomoc po katastrofach naturalnych. Mówi się, że uwielbiany przez swoich rodaków Manny może być w przyszłości prezydentem Filipin.