W ciągu zaledwie czternastu sekund Artur Szpilka zrobił wszystko to, z czego od dawna słynie. Podczas całej kariery nieraz udawało się poskromić jego wielki temperament, przykładowo świetnie taktycznie zaboksował przed laty z Tomaszem Adamkiem, a także do momentu ciężkiego nokautu dawał równą walkę z Deontayem Wilderem. Wówczas potrafił trzymać się w ryzach, by wreszcie jedną z ofensywnych akcji przepłacić "ciężkimi deskami". "Artur Szpilka, zawsze ten sam". Łukasz Jurkowski wbił przyjacielowi "szpilę" Artur Szpilka zdemolowany. Niebywałe wydarzenia kilka sekund po nokaucie, pilny apel Częściej jednak były pięściarz miał problem, aby od początku zacząć bardzo zdyscyplinowanym taktycznie. Jeśli naprzeciwko miał rywali, którzy nie górowali nad nim poziomem, to uchodziło mu to płazem. Niestety tutaj popełnił tym bardziej kardynalny błąd, że MMA dopiero się uczy, a Wrzosek to nieporównywalnie lepszy zawodnik we wszechstylowej walce. Nieprzygotowany atak, licząc na szczęśliwe trafienie ciosem z ręki, przepłacił ekspresowym sprowadzeniem do parteru i egzekucją, która trwała kilka sekund, a cała walka łącznie czternaście. Decyzja sędziego była szybka, ale z pewnością uzasadniona, w myśl zasady, że nadrzędną powinnością jest dbanie o zdrowie zawodników. Tym bardziej, że jeden z ciosów, zadany za ucho po tym, jak Szpilka się przewrócił, "odciął" zawodnika, o czym na antenie Viaplay celnie opowiedział Krzysztof Głowacki. - To całkowicie oszałamia i odłącza zawodnika. Artur, jak wszyscy się spodziewaliśmy, chłodnej głowy nie ma, tylko od razu leci aby ubić rywala, a to nie wyszło. Arek ładnie ściągnął za głowę, w parterze już poszły ciosy i sędzia przerwał - przeanalizował "Główka". Ocena była bardzo celna, o czym świadczyły sceny w pokoju medycznym, do którego zaraz po wejściu w katakumby Ergo Areny udał się pokonany. Dzięki kanałowi "Koloseum", który był tam obecny z kamerą, zobaczyliśmy zdezorientowanego Szpilkę. - Co to było, bo nie wiem? - zaczął były pięściarz, uśmiechając się z przekąsem, adresując pytanie do będącego w środku Łukasza Jurkowskiego, byłego zawodnika KSW i komentatora sportowego. - Odcięło cię, co? Dostałeś dwa w okolice ucha, jak się poślizgnąłeś i poleciałeś do przodu. Wtedy dostałeś dwa i widać było, że "zjechałeś" - tłumaczył popularny "Juras", starając się zobrazować przyjacielowi, w jakich okolicznościach znalazł się na deskach oktagonu. - Dał ci trochę miejsca, przepuścił cię, a ty poszedłeś do przodu. "Ja nie wiem, bo on mi wchodzi". Odpowiedź Szpilki na pytanie Chalidowa hitem - Dobrze, że ci to przerwał - ocenił Jurkowski decyzję sędziego głównego, a były bokser potwierdził o słuszności tego posunięcia. - Nie pamiętam tego - odrzekł. - Jak nie pamiętasz? Widzisz, tutaj jest błąd - próbował na szybko analizować Chalidow, wytykając błąd z momentem, gdy Szpilka raptownie się zerwał do szalonego ataku i pobiegł na Wrzoska. A na odchodne "Juras" bezbłędnie, nawiązując do starej maksymy przyjaciela, powiedział: "Artur Szpilka, zawsze ten sam" - co wzbudziło powszechny uśmiech. Głośnym śmiechem wszyscy buchnęli po kolejnej odpowiedzi Szpilki, gdy Mamed Chalidow zapytał go, skąd w ogóle wpadł na pomysł tzw. superman puncha, który był początkiem jego końca. - Ja nie wiem, bo on mi wchodzi - wypalił były pięściarz.