37-letni Różański stał się piątym w historii boksu zawodowego mistrzem świata z Polski. Niezwykłe było to, że tej nie lada sztuki pięściarz niedawno utworzonej w ramach federacji WBC kategorii bridger dokonał na oczach naszego najpopularniejszego pięściarza w historii zawodowstwa, Andrzeja Gołoty. Rzeczony "Andrew" czterokrotnie próbował wspiąć się na szczyt królewskiej kategorii wagowej, dwukrotnie będąc bardzo blisko spełnienia marzenia. Różańskiego oklaskiwali na żywo także Tomasz Adamek i Krzysztof Włodarczyk, którzy doskonale wiedzą, jak smakuje najważniejszy tytuł. Na podopiecznego trenera Mariana Basiaka jeszcze niedawno mało kto stawiał, a tymczasem stał się on najlepszym i najwyżej notowanym polskim pięściarzem. Łukasz Różański ofiarował pas MŚ przyjacielowi. "Nigdy nie zwątpił" W samej walce Różański pokazał, że ma genialny charakter do tego sportu. W ringu po prostu mentalnie złamał Babicia. Szedł do przodu jak taran, a nawet po zainkasowaniu mocnego lewego sierpowego na szczękę, gdy momentalnie go odrzuciło, ani trochę nie wyhamował. Zasypał Chorwata wieloma mocnymi uderzeniami i w końcu sędzia ratował rywala przed nokautem, przerywając pojedynek już w pierwszej rundzie. Mimo takiej dawki emocji pięściarz z Podkarpacia po zakończeniu pojedynku pokazał, że ma głowę na karku. I jak mało kto udowodnił, że stać go wielkie rzeczy. Takim wydarzeniem był moment, gdy w najlepszy możliwy sposób nagrodził patrona swojego sukcesu, przyjaciela i biznesmena Rafała Kalisza, który od wielu lat - na przekór wielu opiniom - pozostawał przy Różańskim, nie szczędząc pieniędzy, by ten trwał przy sporcie. W efekcie byliśmy świadkami wydarzenia, będącego świadectwem pięknej, męskiej historii przyjaźni. Różański, na oczach kibiców zgromadzonych w obiekcie, w pewnej chwili powiedział: - Mój przyjaciel Rafał namówił mnie do powrotu do boksu zawodowego i właśnie teraz chciałbym mu ofiarować ten pas, który z wszystkich podobał mi się najbardziej - powiedział mistrz świata. Jak powiedział, tak zrobił, odpiął pas z bioder i przekazał przyjacielowi. - Tak naprawdę to jego pomysł, między innymi jego marzenie, więc proszę cię bardzo. Jest twój. Rafał zapoczątkował to wszystko i poleciałem z tematem do końca - dodał Różański, po czym obaj wpadli sobie w objęcia. Później, gdy podopieczny trenera Mariana Basiaka w końcu dotarł do cierpliwie czekających dziennikarzy, przez ramię miał przewieszony ów pas. Zapytany, czy już został mu zwrócony przez przyjaciela, wyjaśnił: - Pożyczyłem od Rafała tylko do zdjęć. A oddałem mu, ponieważ było to jego marzenie, większe pewnie niż moje, bo ja na początku kariery nie wierzyłem w to tak do końca, że można dojść aż do tego momentu. A on cały czas mówił: "zobaczysz, będziesz; zobaczysz, będziesz". I przed tyloma walkami, czy z Izu Ugonohem czy Arturem Szpilką, nigdy nie zwątpił. Naprawdę. To aż niesamowite, bo czasami aż ja sam w to wszystko nie wierzyłem. Dziękuję mu bardzo.