- Po dwóch rundach rozpoznawczych, w trzeciej trener kazał mi ostro ruszyć na Fina. Najpierw Koivula oberwał mocno po prawym sierpowym w głowę. Twarz zaczęła mu puchnąć w pobliżu oka. Potem zaczęła tryskać krew z rozwalonego łuku brwiowego - relacjonuje Łukasz Maciec. - W czwartej rundzie po serii podbródkowych i kolejnych sierpach rywal zachwiał się i jeszcze mocniej krwawił. Przed upadkiem na deski uratował go sędzia, który przerwał pojedynek prosząc o konsultację lekarza. Wiedziałem, że to już koniec walki. Ci, którzy wierzyli we mnie i postawili w zakładach bukmacherskich na moją wygraną byli na pewno niezwykle zadowoleni, bo moje szanse oceniano 1 do 7! - dodaje szczęśliwy zwycięzca. Dla 23-letniego pięściarza to było 18. zwycięstwo na zawodowym ringu, a czwarte odniesione przed czasem. Był to też udany powrót po poniesionej przed dwoma miesiącami punktowej porażce w pojedynku z Gianlucą Branco. Stawką tamtej konfrontacji był pas EBU-EU wagi półśredniej.