Dwukrotny mistrz olimpijski pokonał nad ranem Amerykanina Jasona Sosę (20-2-4, 15 KO), którego po dziewięciu jednostronnych rundach poddał jego narożnik. Ukrainiec obronił tytuł mistrza świata w wadze super piórkowej organizacji WBO. - To była masakra. Sosie należy się jednak szacunek, bo w przeciwieństwie do wielu innych zawodników podjął wyzwanie - oświadczył Carl Moretti, wiceprezydent stajni Top Rank, która promuje Ukraińca. Łomaczenko zadał w tym pojedynku 275 skutecznych na 696 wyprowadzonych uderzeń (40 proc.), podczas gdy jego rywal trafił tylko 68 razy na 286 prób (24 proc.). - Nie mogłem nic zrobić. On jest po prostu wspaniałym zawodnikiem - skomentował pokonany. Po triumfie Ukraińca twardy orzech do zgryzienia mają autorzy rankingów P4P. Niedawno niespodziewaną (i kontrowersyjną) porażkę poniósł Roman Gonzalez i od tego czasu nie ma jasności, kto jest najlepszym bokserem świata. Niektórzy widzą w tej roli Giennadija Gołowkina, inni Andre Warda, a teraz przybywa i zwolenników Łomaczenki. - Myślę, że nie ma nikogo lepszego od niego. Nie wiemy jednak, co się stanie, jeśli ktoś taki jak Salido wejdzie z Łomaczenką do półdystansu i zrobi z tego brudną walkę. W pierwszym ich pojedynku taka taktyka zdała egzamin. Potem już nikt nie boksował z Łomaczenką w ten sposób. Tak czy tak jest to bokser inny niż wszyscy, to wyjątkowy, historyczny talent - mówi Kellerman. Z przywołanym Orlando Salido (43-13-4, 30 KO) Ukrainiec walczył w drugim zawodowym występie. Doświadczony Meksykanin wygrał wtedy na punkty, a Łomaczenko postawił sobie za cel wzięcie odwetu. - Pierwsza walka była jak pojedynek ucznia trzeciej klasy szkoły podstawowej z kimś, kto jest na ostatnim roku w szkole średniej. Teraz ukończyłem już uniwersytet i chcę zaprosić na wykłady Salido. Poza tym chcę Terence'a Crawforda. Wiem, że to byłaby wielka walka, wiem, że ludzie chcą ją zobaczyć - oznajmił Łomaczenko.