- Chciałbym zaprosić wszystkich na Torwar, czekamy na was-kibiców. Do piątku robimy mocne boje, fajnie jakbyście przyszli i pokibicowali, bo potrzebujemy tego. Trzymajcie się - te słowa, wypowiedziane we wtorek przez Damiana Durkacza, lidera męskiej kadry, cały czas dźwięczą mi w uszach. Wielki boks, a Torwar świeci pustkami. Nowaczek: Warszawa jest specyficzna W formie wypowiedzi dwukrotnego olimpijczyka nie było żadnej złej krwi. Ani nawet pretensji, a jedynie serdeczna prośba, by reprezentantów Polski do zwycięstw zagrzewał jeszcze gorętszy doping na warszawskim Torwarze. - Byłem wczoraj chwilę, dziś wybieram się o godzinie 11. Kibice to chyba tylko członkowie poszczególnych teamów i obsługa - napisał na portalu X jeden z sympatyków szermierki na pięści, reagując na nagrany przeze mnie krótki filmik, który pokazywał pustki na trybunach. Jeden z powodów takiego stanu rzeczy wydaje się być oczywisty. Turniej odbywa się od poniedziałku do piątku, a zatem nie dość, że jedynie w dni robocze, to codziennie pierwsza sesja zaczyna się właśnie o godz. 11. Wiadomo, gdzie o tej porze przebywa większość osób. Natomiast mój filmik, rejestrujący trybuny, celowo został nakręcony pod wieczór. Było kilka minut po godzinie 20, swoje najcenniejsze zwycięstwo odnosił właśnie Paweł Brach, a liczbę kibiców można by było policzyć na palcach kilku, góra kilkunastu rąk. Gorąco wokół Imane Khelif, reprezentantka Polski reaguje. "To trochę straszne" Z tematem skonfrontowałem bezpośrednio prezesa Polskiego Związku Bokserskiego, Grzegorza Nowaczka, który stoi za powołaniem wielkiego projektu, jakim od tego roku są rozgrywki Polskiej Ligi Boksu. Tam kibiców nie brakuje, ale na Torwarze aż krwawią oczy. Zapytałem szefa związku, czy spodziewał się takich obrazków, a rzeszy publiczności spodziewa się dopiero na piątkowych finałach, zaczął od następującego stwierdzenia: - Warszawa jest specyficzna. Jeśli by to było w Kielcach, Krakowie, czy Toruniu, to jestem przekonany, że hala byłaby pełna od początku do samego końca. Jednak stolica rządzi się swoimi prawami, ale jestem przekonany, że na finał będzie pełna hala - stwierdził Nowaczek. Dopytany, na czym opiera swój optymizm, powiedział: Skoro prezes mówi o specyfice stolicy, dopytałem, czy z myślą o kolejnych edycjach tego turnieju tli się w nim pomysł, co wymyślić, aby bardziej zaktywizować ludzi do wizyty w hali. Skrzecz, Rybicki, Bartnik, Kasprzyk... Legendy dodatkowym magnesem? - Cudów się nie zrobi, ale jak już powiedziałem, na finał na pewno przyjdzie bardzo dużo ludzi. Już jest z nami Paweł Skrzecz, wczoraj był Krzysiu Kosedowski, a na finale będzie jeszcze więcej naszych medalistów olimpijskich - zachęcił Nowaczek, wymieniając jeszcze kilka innych nazwisk naszych tuzów boksu, którzy nierzadko stanowili nie tyle dodatkowy, co główny magnes dla fanów. - Zapraszaliśmy wszystkich, na pewno będzie jeszcze Henryk Petrich, Wojciech Bartnik, czy Kazimierz Adach, ale nie sposób wymienić wszystkich. Spodziewamy się także ostatniego mistrza olimpijskiego, Jerzego Rybickiego. A możliwe, że dotrze także pan Marian Kasprzyk, najstarszy żyjący mistrz olimpijski. Wszystko będzie zależało od jego samopoczucia, wiek 85 lat ma już swoje prawa, ale logistycznie jesteśmy przygotowani, by przywieźć legendę do nas - ogłosił prezes PZB. Artur Gac Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl