Obaj Ukraińcy swego czasu jednocześnie znajdowali się na szczycie wagi ciężkiej, w związku z czym wyobraźnię kibiców rozpalała myśl o ich bezpośrednim starciu. To nigdy jednak nie wchodziło w grę - bracia przyrzekli matce, że nigdy się nie zmierzą na ringu zawodowym. Swoje siły mogli natomiast sprawdzić w innych okolicznościach. - Jako dzieci trochę się biliśmy, ale nie miałem wtedy szans. Jestem młodszy. Kiedy on miał 15 lat, ja miałem tylko 10. Z czasem warunki fizyczne się wyrównały, ale wtedy już nie walczyliśmy - wspomina "Dr Stalowy Młot". Ich ostatni wspólny sparing miał miejsce, kiedy Władimir miał szesnaście lat. - Złamałem wtedy nogę. To był trening, żaden z nas nie był zadowolony, że ze sobą boksujemy, ale taką decyzję podjął trener. Nie wiem nawet, co się wtedy stało. Po prostu złamałem nogę i po tym incydencie zdecydowaliśmy, że koniec ze sparingami. Złamanie nogi podczas boksowania wydaje się niemożliwe, dlatego pomyślałem, że to znak z góry - nie walczcie, chłopaki, pod żadnym pozorem - stwierdził. Wiele lat później Kliczków do ponownej konfrontacji, tym razem za wielkie pieniądze, namawiali różni promotorzy. Bracia nigdy jednak nie złamali obietnicy, którą złożyli matce. - Największa oferta, jaką otrzymałem za walkę z bratem, pochodziła od Dona Kinga i wynosiła 100 milionów dolarów. Nie potraktowałem jednak tego poważnie. Nawet gdyby ktoś zagwarantował miliard dolarów, nic by to nie dało. Pieniądze to nie wszystko. Za bardzo kocham swojego brata - mówi Władimir.